4 marca kilkumiesięczny Natan zostaje zaszczepiony po uprzednim zakwalifikowaniu przez prowadzącego lekarza pediatrę. Kilka godzin później w swoim łóżeczku, w sosnowieckim ośrodku opiekuńczym, umiera. – Prokurator referent otrzymał już opinię histopatologiczną, której wnioski końcowe wiążą śmierć chłopca z nagłym, rozlanym zapaleniem płuc – mówi prokurator Ireneusz Kunert.
Natan od urodzenia przebywał wraz ze swoją nastoletnią mamą i bratem Igorem w Ośrodku Opiekuńczo-Wychowawczym nr 3 w Sosnowcu. Dziewczyna trafiła tam po tym, jak jej mama zwróciła się do sądu z prośbą o umieszczenie jej w ośrodku.
– Córka była w drugiej ciąży, mieszkała z chłopakiem i przebywała w środowisku, które według mnie zagrażało jej bezpieczeństwu. Zwróciłam się do sądu o umieszczenie jej w ośrodku dla małoletnich matek, żeby odizolować ją od tej patologii. Proszę mi wierzyć, że to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu – mówi babcia Natana.
Natan urodził się jako wcześniak. W lutym chłopczyk źle się poczuł.
– Natan miał problemy z oddychaniem. Trafił do jednej z sosnowieckich przychodni, gdzie został zbadany przez panią doktor, która przepisała mu leki i odesłała do ośrodka. Mój wnuk był wcześniakiem z niską wagą urodzeniową, on powinien dostać od razu skierowanie do szpitala, a trafił tam dopiero następnego dnia, po interwencji mojej córki. Zresztą to nie był pierwszy tego typu przypadek. Już nie raz dziecko po wizycie u tej pani doktor było odsyłane do ośrodka, a za chwilę trafiało do szpitala – mówi babcia Natana.
W szpitalu, gdzie Natan przebywał około tygodnia, zdiagnozowano u niego zapalenie oskrzeli. Kilkanaście dni później, dokładnie 4 marca o godzinie 10, dziecko zostało zaszczepione po uprzednim zakwalifikowaniu przez prowadzącego lekarza pediatrę. Szczepienie odbyło się na terenie ośrodka, a nie w przychodzi. Po śmierci Natana uległo to zmianie. W dniu, kiedy chłopiec został zaszczepiony, jego matka od rana przebywała poza ośrodkiem. Ze szkoły wróciła do placówki około godziny 15.
– Natan był sam w pokoju, myślałam, że śpi. Leżał na brzuchu zawinięty w rożek. Zabrałam starszego syna na zakupy. Jak wróciłam, zaprowadziłam go na salę i poszłam do Natana. Zawsze jak rozmawiałam, to mały się budził, tamtego dnia tak nie było i to mnie zaniepokoiło. Chciałam go podnieść, ale nie mogłam go odwinąć. Zaczęłam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał. Pociągnęłam go za nóżki i w końcu udało mi się go odwinąć. Wtedy zobaczyłam, że jest cały siny i nie oddycha – wspomina mama Natana.
Do placówki wezwano pogotowie. Reanimacja nie przyniosła jednak żadnego efektu. Półroczny chłopczyk nie żył.
Dlaczego dziecko, pod nieobecność matki, przebywało samo w pokoju, a nie na ogólnej sali?
– Po wyjściu matki do szkoły dziecko przebywało cały czas pod opieką wychowawcy. W porze snu poobiedniego, kiedy było marudne i nie mogło długo zasnąć, wychowawca włożył chłopca do jego łóżeczka w pokoju, gdzie mieszkał z matką i starszym bratem. Działanie związane było z koniecznością wyciszenia dziecka, wywołania poczucia bezpieczeństwa w pomieszczeniu, które dobrze znał i kojarzyło mu się z obecnością jego najbliższych. Pokój chłopca jest integralną częścią ogólnej bawialni, w której przebywał wychowawca z pozostałymi dziećmi (pokoje przechodnie). Łóżeczko było usytuowane na wprost drzwi wejściowych do pokoju – widoczne dla wychowawcy – informował w lipcu Rafał Łysy, rzecznik Urzędu Miasta w Sosnowcu.
Babcia dziecka jest jednak innego zdania.
– Łóżeczko nie było usytuowane na wprost drzwi. Ciągle nie daje mi to spokoju. Może gdyby Natan był cały czas pod czujnym okiem opiekunki, a nie sam, to ta może zauważyłaby, że coś się z nim dzieje złego. Może Natan dziś by żył – mówi pani Joanna.
Rzecznik UM Sosnowiec poinformował, że od 1 września została rozwiązana umowa z jedną z pracownic ośrodka, na jej wniosek. Jak twierdzi mama Natana, to właśnie ta osoba była na dyżurze w czasie, kiedy rozegrał się dramat.
– Po sytuacji z Natanem dyrektorka wzywała nas do siebie i pytała, jak ta pani wykonuje swoje obowiązki – relacjonuje mama dziecka.
Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Natana, które prowadzi V Samodzielny Dział do Spraw Błędów Medycznych Prokuratury Regionalnej w Katowicach, zostało przedłużone do dnia 4 marca 2017 roku. Znana jest już jednak wstępna przyczyna śmierci chłopca.
– Prokurator referent otrzymał już opinię histopatologiczną, której wnioski końcowe wiążą śmierć chłopca z nagłym, rozlanym zapaleniem płuc. Z uwagi jednak na konieczność dochowania procesowego wymogu wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności sprawy, w śledztwie tym planowane jest aktualnie dopuszczenie dowodu z kompleksowej opinii sądowo-lekarskiej biegłych klinicystów, którzy ostatecznie wypowiedzą się na temat przyczyn śmierci tego małoletniego. Dopiero wnioski końcowe biegłych (medyków sądowych wspartych praktykami – klinicystami), w przedmiocie przyczyn i mechanizmu śmierci małoletniego Natana, przesądzi o dalszym ukierunkowaniu niniejszego postępowania, w tym zajęcia stanowiska, co do istnienia podstaw dla postawienia zarzutów konkretnym osobom, z grona personelu lekarskiego – mówi Ireneusz Kunert, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Katowicach.
Rodzina chce ukarania winnych
– Nie zaznamy spokoju, dopóki nie poznamy, dlaczego mój wnuk, którego życie dopiero się zaczęło, musiał umrzeć. Nie możemy sobie z tym do tej pory poradzić. Chodzi nam tylko o to, żeby winni śmierci naszego wnuka zostali ukarani, żeby to już nie spotkało żadnego innego dziecka – podsumowuje babcia Natana.