Przemysław Żarski z Sosnowca powraca z nową książką. 2 czerwca ukazał się „Cierń” będący brawurowym finałem cyklu z komisarzem Robertem Kreftem w roli głównej.

W styczniowy wieczór w pobliżu kapliczki i metalowego krzyża śledczy znajdują rozkopany dół, a w nim ludzkie kości. Kilka dni później na drugim końcu miasta samobójstwo popełnia młoda kobieta.

Robert Kreft wraca do pracy i mierzy się z dramatycznymi wydarzeniami ostatnich tygodni, kiedy to znalazł się o krok od rozwikłania tajemnicy samobójczej śmierci matki.

Dwadzieścia pięć lat wcześniej Anna Kreft odebrała sobie życie, skacząc z balkonu na oczach dziesięcioletniego syna. Kobieta spotkała na swojej drodze pewnego człowieka, który wbił cierń w tkankę ich ustabilizowanego życia, niszcząc spokój, zatruwając relacje i popychając Annę w ramiona obłędu. Jak zakończy się historia komisarza Krefta? O nowej książce rozmawiamy z jej autorem Przemysławem Żarskim.

2 czerwca ukazała się Twoja kolejna książka. „Cierń” to ostatnia część serii z komisarzem Robertem Kreftem. Czego możemy się spodziewać?

Przemysław Żarski: Od początku zakładałem, że ten cykl będzie składał się z trzech tomów, więc moim celem było znalezienie odpowiedzi na kluczowe pytania związane z samobójstwem matki komisarza. Starałem się zamknąć też pozostałe wątki, a jednocześnie dać czytelnikom dobrze zbudowaną intrygę kryminalną. Ta seria to nostalgiczna wyprawa do czasów młodości Krefta, bolesna i trudna, ale konieczna droga do oczyszczenia głowy z zalegających w niej demonów. Stawiam na emocje i klimat historii, te czynniki są dla mnie najważniejsze.

W tej części Twoi główni bohaterowie – Robert Kreft i Błażej Uryga – przeżywają najtrudniejsze chwile.

To prawda. Warto pamiętać, że „Cierń” jest bezpośrednią kontynuacją „Blizny” i najlepiej czytać tę serię po kolei, by nie zgubić wielu wątków, które spinam w całość. Od początku obiecywałem, że to bolesna próba rozliczenia się z przeszłością i chociaż poruszam się w ciasnych, kryminalnych ramach, to nie stawiam na nadmierną brutalizację, ale na relacje i emocje, to w nich tkwi siła literatury. Staram się, żeby stworzone przeze mnie postacie były wiarygodne, dlatego ich losy są złożone i bolesne. Nie chcę, by były papierowymi wydmuszkami.

Czy postać Roberta Krefta ma jakiś swój pierwowzór w rzeczywistości?

Nie. To postać, która wyrosła z moich doświadczeń, obserwacji otoczenia i wspomnień z lat dziewięćdziesiątych. Jesteśmy w podobnym wieku, więc uznałem, że pewne doświadczenia pokoleniowe są nam bliskie, stworzyłem tę postać na zasadzie kontrastu, chciałem, by była wiarygodna. Robert ma swoje problemy, demony przeszłości, które wciąż o sobie przypominają, ale zależało mi na tym, by był normalnym facetem, by nie nadużywał alkoholu, przemocy, ponieważ znudziłem się już tego typu bohaterami kryminałów.

Czytając Twoje książki poznajemy pracę policji. Pisanie wymaga jednak znajomości prawdziwych procedur. Czy konsultujesz to ze specjalistami?

Tak. Staram się sporo czytać, a następnie konsultować najtrudniejsze wątki ze specjalistami. Zwykle polega to na uwiarygodnieniu pewnych rozwiązań, ale moje książki nie są pracami naukowymi ani podręcznikami pracy służb, więc pozwalam sobie na pewną interpretację, szukam furtki, która pozwoli mi poluzować te sztywne często reguły, dla dobra fabuły. To literacka fikcja i wszyscy wiemy, że policyjne śledztwo jest zdecydowanie bardziej żmudne i skomplikowane. Konsultuję nie tylko kwestie związane z pracą policji, ale także inne wątki dotyczące informatyki czy spraw zupełnie niezwiązanych ze śledztwem.

Przemysław Żarski – fot. Radosław Kaźmierczak

W swoich książkach stosujesz różne płaszczyzny czasowe. Poruszasz też dużo wątków.

Lubię ten zabieg w literaturze, wydaje mi się, że dzięki temu opowieść jest bliższa prawdy, głębsza. Bohaterowie wyrastają z pewnych doświadczeń, są z nich zbudowani i chcę tę ich przemianę zilustrować, uwiarygodnić. Świat jest złożony, nasze decyzje rzadko są zero-jedynkowe. Wielowątkowość, to przenikanie się światów jest inspirujące i pozwala pokazać relacje, budować przestrzeń do snucia opowieści. Sam też sięgam po takie powieści, najlepiej się przy nich bawię. Ufam swoim czytelnikom, wiem, że czekają na lekturę, która pozwoli im połączyć fakty i dotrzeć wraz z bohaterami do prawdy, bez wykładania wszystkiego na tacy.

Komisarz Kreft lubi komiksy i muzykę rockową. Jak wiele macie punktów stycznych?

Mamy podobne zainteresowania. Uznałem, że Kreft, podobnie jak ja, wychował się w latach dziewięćdziesiątych, ma więc podobne doświadczenia kulturowe – od komiksów, przez muzykę odtwarzaną na walkmanach, po gry planszowe. Każdy z nas miał ograniczone pole manewru, większość czasu spędzaliśmy na świeżym powietrzu, z kolegami, wymyślając sobie zabawy, co też widać w moich powieściach. Zależało mi na tym, żeby były wiarygodne. Od Krefta różni mnie natomiast życie osobiste, traumatyczne doświadczenia, relacje.

Dlaczego Sosnowiec to dobre miejsce do osadzenia kryminału?

Sosnowiec ma dobre i złe strony, jeśli chodzi o osadzenie tu akcji kryminału. Nie jest na tyle dużym miastem, by łatwo było zbudować tam wielotomową serię kryminałów, choć wiemy, że takie powstają też w znacznie mniejszych miejscowościach. Zależało mi na tym, żeby odczarować w pewnym stopniu wizerunek miasta, by pokazać, że literatura może być dobrą promocją i tak się dzieje. Dostaję wiele wiadomości od czytelników, że odwiedzają miejsca, w których rozgrywa się akcja, dzielą się zdjęciami. Śląsk ma więcej szczęścia, uznałem więc, że Zagłębie Dąbrowskie też może zaistnieć w tej przestrzeni. Kryminał jest konwencją, trzeba odróżnić literacką fikcję od rzeczywistości, wtedy poruszamy się literackimi szlakami z czystą przyjemnością.

Czy to naprawdę koniec przygód komisarza Krefta?

Na pewno koniec tej trzytomowej serii. Zamknąłem wszystkie wątki, które były istotne dla tej rozłożonej na trzy części opowieści, ale zostawiłem sobie furtkę do ewentualnego kontynuowania cyklu. Nie wiem, jak potoczą się losy komisarza Krefta, nie myślę jeszcze o jego przyszłości, nie ukrywam, że ważne będą również reakcje czytelników i to, czy będą chcieli kontynuacji. Już wiem, że wielu z nich bardzo na nią czeka, co jest bardzo motywujące.

Jakie plany wydawnicze ma Przemysław Żarski? Czy planujesz już nową książkę?

Tak. Ukaże się w przyszłym roku i będzie osobną opowieścią, rozgrywającą się w innym miejscu i z innymi bohaterami. Chcę stworzyć tym razem coś innego, odejść na chwilę od kryminału i sprawdzić się w konwencji thrillera.

Czy oprócz kryminału jest jakiś konkretny gatunek, w którym chciałbyś spróbować swoich sił?

Tak, jednak to odległa przyszłość. Wszystko w moim przypadku rozbija się o czas niezbędny do zebrania materiałów i pisania, bo łączę pisanie z pracą zawodową. Myślę o wielu historiach, w których chciałbym się sprawdzić, bo moje pisanie traktuję jako próbę wyznaczania sobie wciąż nowych wyzwań.

Co poza pisaniem lubisz robić? Co czytasz?

Wbrew pozorom, nie czytam wielu kryminałów. Nie dlatego, że odszedłem od tego gatunku, zwyczajnie nie chcę się sugerować fabułą i rozwojem akcji. Największą frajdę z pisania sprawia mi tworzenie opowieści, więc w trakcie pracy nad książką czytam literaturę piękną i reportaże. Słucham też muzyki, która pozwala mi się wyłączyć, stworzyć przestrzeń dla tworzenia nowych historii. Piszę w czasie wolnym, dlatego staram się łączyć tę pasję z czasem spędzonym z córką i z życiem rodzinnym.

Powoli wracamy do normalności. Czy w najbliższym czasie planujesz jakieś spotkania z czytelnikami?

Mam nadzieję, że spotkania z czytelnikami wreszcie powrócą, bo, póki co, większość odbywa się online. Spotkanie zapowiadające „Cierń” odbędzie się w sieci, jednak wierzę, że jesienią będzie łatwiej spotkać się w cztery oczy i porozmawiać o literaturze, choć chyba wszyscy wolimy nie zapeszać.

Przemysław Żarski – fot. Radosław Kaźmierczak

Przemysław Żarski z Sosnowca ma 38 lat i pracuje w biurze prasowym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. W 2018 roku zadebiutował powieścią „Umwelt”. W 2020 roku wydał dwa kryminały („Ślad” i „Blizna”). 2 czerwca 2021 roku ukazał się „Cierń”, będący finałem cyklu z komisarzem Robertem Kreftem w roli głównej. Prywatnie jest miłośnikiem rockowych brzmień, górskich szlaków i koszykówki. Najlepiej wypoczywa u boku żony i córki, a także z dobrą książką w ręku.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE:

Przemysław Żarski: Kończący się rok był dla mnie przełomowy