Przez dziewięć miesięcy przygotowywali się na narodziny swojego pierwszego dziecka. Niestety zamiast narodzin musieli zorganizować pogrzeb. 4,5 roku po tych dramatycznych chwilach Ewelina i Michał Bednarscy oskarżają dwóch lekarzy i położną. – Chcemy usłyszeć: Winni! – mówią.

5 listopada 2012 roku – tego dnia państwo Bednarscy, zamiast witać na świecie swoje pierwsze, wyczekiwane dziecko, musieli zacząć planować jego pogrzeb.

– Często myślę sobie, że gdyby stało się inaczej, teraz po domu biegałby 4,5-latek. Niestety, tak nie jest. Mateusz, nasz syn, nie żyje – wspomina Michał Bednarski.

Dramat państwa Bednarskich rozpoczął się w chwili, kiedy pani Ewelina, będąc w 9. miesiącu ciąży, trafiła do Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego.

– Żona miała podwyższone ciśnienie i opuchnięte nogi. Rozpoznano zatrucie ciążowe. Przy przyjęciu na oddział zrobiono jej badanie KTG i USG. Nikt nie pofatygował się natomiast, aby sprawdzić stan dziecka przy wypisie ze szpitala. Kilka dni wcześniej podali żonie leki zapobiegające skurczom macicy. Uznali, że skoro brzuch już nie boli, to wszystko jest w porządku – wspomina Bednarski.

– Trzy dni później u żony rozpoczęła się akcja porodowa. Udaliśmy się ponownie do Szpitala Miejskiego… był po prostu najbliżej. To co się działo później, pozostaje trudne do zrozumienia. Na izbie przyjęć żonie nie zrobiono USG. Nikt z personelu nie zainteresował się także wynikiem KTG, który przecież wyraźnie wskazywał, że tętno naszego dziecka jest coraz słabsze. Z badaniem USG czekano dwie godziny! A pielęgniarka, która się zajmowała się żoną, zamiast udzielić jej fachowej pomocy, kazała jej się tylko przewracać z boku na bok.Nasz syn nie żył – dodaje Bednarski.

Ordynator zdecydował wykonać cesarskie cięcie. Tej decyzji pani Bednarska omal nie przypłaciła życiem – w wyniku powikłań dostała sepsy. Udało się nam skontaktować z byłym już ordynatorem sosnowieckiej placówki, odmówił on jednak jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie.

– Od śmierci mojego dziecka minęło już sporo czasu, może trochę rzadziej myślę o tym, co mnie spotkało, ale proszę mi wierzyć, to wciąż tak samo boli. Mój syn powinien był żyć. Do tego szpitala, chociażby zmienił się całkowicie personel, nie mogłabym wrócić – mówi Ewelina Bednarska.

Po tych dramatycznych chwilach, państwo Bednarscy toczą walkę – o, jak twierdzą, „sprawiedliwość i ukaranie winnych śmierci ich dziecka”.

Prokuratura we wrześniu 2015 roku oskarżyła w tej sprawie dwie osoby. Jedną z nich jest lekarz, który przyjmował kobietę na izbę przyjęć. Został oskarżony o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Druga to położna. Kobieta odpowiada za podrobienie dokumentu dotyczącego hospitalizacji matki dziecka. Proces się toczy, oskarżeni do winy się nie przyznają.

Rodzice Mateusza twierdzą jednak, że do śmierci ich dziecka przyczyniło się więcej osób. Ich doniesienie dotyczyło dwóch położnych i trzech lekarzy. Ponieważ prokuratura nie postawiła zarzutów wszystkim osobom, zdaniem Bednarskich „odpowiedzialnych za śmierć dziecka”, postanowili wnieść subsydiarny akt oskarżenia przeciwko dwóm innym lekarzom i położnej.

Taki akt może wnieść pokrzywdzony w sytuacji, kiedy dwukrotnie odmówi tego prokurator, po wykorzystaniu drogi zażalenia sądowego. W takim przypadku pokrzywdzony staje się oskarżycielem. Proces wszczęty na wniosek oskarżyciela subsydiarnego nie różni się niczym od tego, wszczętego przez oskarżyciela publicznego, czyli prokuratora.

Proces przed Sądem Rejonowym w Sosnowcu ruszył 14 marca. Co zarzucają lekarzom i położnej państwo Bednarcy?

– Akt oskarżenia dotyczy nieumyślnego narażenia na utratę zdrowia i życia, zarówno dziecka, jak i jego matki – mówi mecenas Joanna Jagiełłowicz-Bąkiewicz, pełnomocniczka państwa Bednarskich.

Sprawą zajął się także rzecznik praw pacjenta i sąd lekarski, który ukarał trzech lekarzy. – Powód? Liczne nieprawidłowości i uchybienia wobec Eweliny Bednarskiej, u której nie wykryto zagrożenia ciąży.

Z kolei powołany w tej sprawie biegły, profesor Krzysztof Preis, konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii, stwierdził m.in. że „(…) nie zapewniono ciężarnej dostępu do pełnych świadczeń medycznych zgodnych ze współczesną wiedzą położniczą.” Opiekę nad pacjentką uznał za „fatalną” i „anachroniczną”.

– Życia naszego syna nic już nam nie zwróci, nie usłyszeliśmy nawet słowa przepraszam, ale jesteśmy usatysfakcjonowani, że wszystkie osoby, wobec których od samego początku domagaliśmy się sprawiedliwości, są objęte w różnej skali zarzutami karnymi. Domagamy się ukarania winnych śmierci naszego dziecka – komentuje Michał Bednarski.

Jak oceniasz służbę zdrowia w naszym regionie?

View Results

Ładowanie ... Ładowanie ...