Magdalena Majcher to czeladzka blogerka i pisarka. W księgarniach pojawiła się właśnie jej trzecia powieść. Jakie były początki jej przygody z pisaniem i kiedy pojawi się kolejna książka? Te i wiele innych pytań zadaliśmy młodej autorce z Zagłębia.

Mimo młodego wieku, masz już na swoim koncie trzy powieści. Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

Magdalena Majcher: Pisanie i czytanie od zawsze były moimi dwoma pasjami. Lubiłam czytać, a z czasem zapragnęłam dzielić się wrażeniami z przeczytanych lektur i założyłam bloga recenzenckiego. To był strzał w dziesiątkę. Wcześniej wprawdzie zdarzało mi się pisać pojedyncze teksty, w liceum zostałam laureatką ogólnopolskiego konkursu literackiego, ale to właśnie prowadząc bloga, zaczęłam pisać w sposób cykliczny i zrozumiałam, że to jest to, co pragnę robić w życiu. Ten okres zbiegł się z urodzeniem drugiego dziecka.

Będąc na urlopie macierzyńskim, postanowiłam sobie, że nie wrócę już na etat. Zamierzałam żyć z pisania, aby móc pracować w domu, a co za tym idzie – poświęcić dzieciom więcej czasu. Udało się.

Dziś piszę nie tylko książki, ale też drukowane w pismach kobiecych opowiadania, teksty copywriterskie, recenzje, przeprowadzam wywiady z innymi pisarzami. Żyję ze słowa pisanego, co jeszcze do niedawna było tylko marzeniem.

W ciągu roku wydałaś trzy powieści. Skąd czerpiesz pomysły i ile czasu zajmuje Ci pisanie jednej książki?

Jestem pracoholikiem. Nawet jeśli nie pracuję nad żadną książką (w sensie, że nie jestem na etapie jej pisania), w mojej głowie już układają się fabuły kolejnych powieści. Samo pisanie zajmuje mi kilka tygodni. Zasiadam do komputera, kiedy już bohaterowie mocno domagają się uwagi. Mam taką potrzebę, aby jak najszybciej przelać na papier ich historie. Najchętniej pracowałabym wówczas bez przerwy, ale inne obowiązki – przede wszystkim dzieci – mi na to nie pozwalają. Mój mąż zawsze oddycha z ulgą, kiedy obwieszczam mu, że skończyłam pisać.

A skąd czerpię pomysły? Nie wiem. Naprawdę, to nie żadna prowokacja. One po prostu przychodzą znienacka. Jestem na spacerze z dziećmi i nagle… przychodzi olśnienie. Myślę, że piszę takie książki, jakie sama chciałabym przeczytać.

W drugiej powieści („Stan nie! błogosławiony”) podjęłaś się trudniejszej tematyki (badania prenatalne i możliwość urodzenia dziecka z wadami genetycznymi – wyj. red.). Czy w tym właśnie czujesz się najlepiej?

Zdecydowanie. Lubię literaturę mocno zaangażowaną społecznie, rozstrzygającą dylematy natury moralno-etycznej. Takie książki czytam i piszę. Moim celem jest pozostawić po lekturze czytelnika z gonitwą myśli i wieloma refleksjami.

Magdalena Majcher - fot. arch. TZ
Magdalena Majcher – fot. arch. TZ

W maju ukazała się Twoja kolejna powieść „Matka mojej córki”. O czym jest ta książka?

„Matka mojej córki” to powieść o macierzyństwie, do którego droga nie zawsze jest usłana różami. Zewsząd atakuje nas wizerunek uśmiechniętej, pełnej spokoju i szczęśliwej mamy, i nie mniej radosnego bobasa. Tymczasem bycie mamą to jedno z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejsze zadanie w życiu. Napisałam książkę o kobietach, które gdzieś po drodze się pogubiły. Podjęły błędne decyzje i nie radzą sobie z ich konsekwencjami. W „Matce mojej córki” podejmuję takie tematy jak adopcja, ciąża nastolatki czy trudne relacje na linii matka-córka. To powieść o rodzinie, której daleko było do ideału. Jest pełna tajemnic i powtarzanych kłamstw, ale też wiary i nadziei. Koniec końców pozostawiam jednak czytelnika z pozytywnym przesłaniem.

Historia opisana w tej książce toczy się m.in. w Zagłębiu Dąbrowskim. Jedna ze scen osadzona została w Twoim rodzinnym mieście. Czy to jest celowy zabieg?

Nawet nie jedna scena, a cała powieść! Akcja rozgrywa się przede wszystkim w Czeladzi, częściowo też w Sosnowcu i we Wrocławiu, gdzie Nina wyjechała jeszcze jako nastolatka. Tam skończyła studia, pięła się po szczeblach kariery w bankowości. Do czasu. Po niespodziewanej śmierci ojca wraca do rodzinnej Czeladzi, gdzie przyjdzie jej zmierzyć się z przeszłością. Zdecydowanie lepiej pisze się o miejscach, które się doskonale zna. Czułam się swobodnie, prowadząc bohaterów uliczkami, po których sama się przechadzam. W powieści znajdziemy takie miejsca jak dzielnicę Czeladzi Piaski, Park Prochownia, Park Sielecki, czy popularną „Patelnię”.

W tym roku ma się ukazać kolejna książka. Kiedy wyjdzie na rynek i czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć nam, o czym będzie?

Ze szczegółami wolałabym się wstrzymać. Właśnie skończyłam pisać tę powieść, lada dzień prześlę ją do wydawcy, a stąd jeszcze daleka droga do księgarni. Mogę zdradzić jedynie, że jej akcja będzie się toczyć w Sosnowcu i ukaże się prawdopodobnie jesienią.

Magdalena Majcher - fot. arch. prywatne
Magdalena Majcher – fot. arch. prywatne

Oprócz pisania książek prowadzisz także bloga, w którym recenzujesz powieści innych autorów. Kiedy znajdujesz na to wszystko czas?

Ostatnio mocno zaniedbuję bloga, niestety. Przyszedł taki czas, że musiałam się określić, co jest dla mnie ważniejsze: blog czy książki. Nie da się łapać wszystkich srok za ogon, zwłaszcza że mam dwóch synów i oni potrzebują mamy. Już i tak mocno naciągam swoją dobę. Teraz na blogu zamieszczam ok. 5 wpisów miesięcznie. Kiedyś ich liczba przekraczała 20.

Jesteś otwartą osobą i często utrzymujesz kontakt ze swoimi czytelnikami (m.in. na Facebooku). Gdzie w najbliższym czasie można Cię spotkać?

Uwielbiam spotkania z moimi czytelnikami i z niecierpliwością czekam na każdy wieczór autorski. W piątek 2 czerwca wyjeżdżam z rodziną do Gdańska, gdzie spotkam się z odbiorcami mojej twórczości w księgarni Bookszpan. 7 czerwca o godz. 17:00 odbędzie się spotkanie autorskie w Kopalni Kultury w Czeladzi. To dla mnie bardzo ważne, że spotkam się z czytelnikami właśnie w moim rodzinnym mieście, gdzie toczy się akcja.

W planach jest jeszcze spotkanie w księgarni Bookszpan w Katowicach, ale nie znam dokładnej daty. Jesienią, po premierze czwartej powieści, na pewno spotkam się z czytelnikami w bibliotekach w Czeladzi i Sosnowcu. Inne spotkania są w trakcie ustalania.