W ubiegłym tygodniu ponad 20 tys. mieszkańców Czeladzi nie mogło korzystać z „kranówki”. W sieci wodociągowej odkryto bakterie coli. We wtorek, prezes ZIK złożył rezygnację. – Poświęcenie głowy prezesa to za mało. To jedynie zasłona dymna dla totalnej niekompetencji burmistrzowskiej administracji – komentuje radny Kamil Kowalik.

W środę, 27 września w przepompowni, która zaopatruje dzielnicę Piaski, wykryto groźne bakterie coli. Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny poinformował, że nawet po przegotowaniu woda z kranu nie nadawała się do spożycia.

– Komunikat dotyczył części dzielnicy Piaski. Woda z kranu nie nadawała się do picia, przygotowywania zimnych napojów i potraw, mycia owoców i warzyw, wytwarzania lodu, mycia naczyń kuchennych i sztućców, można było jej używać wyłącznie do celów sanitarnych – poinformował Bogusław Nowak z PPIS w Dąbrowie Górniczej.

Następnego dnia sanepid wydał kolejny komunikat, w którym zakaz picia wody z kranu rozszerzono na pozostałą część miasta. Zwołano sztab kryzysowy, a burmistrz Zbigniew Szaleniec przerwał wakacyjny urlop i wrócił do Czeladzi. W piątek, 29 września odwołano lekcje w miejscowych szkołach i przedszkolach.

Mieszkańcy musieli uzbroić się w cierpliwość i czekać, na wyniki kolejnych badań, potwierdzających spełnienie wszystkich wymagań mikrobiologicznych w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia.

W tym czasie na terenie miasta woda zdatna do spożycia dostarczana była mieszkańcom przez beczkowozy, także z Sosnowca, zlokalizowane w różnych częściach miasta. W ustalonych punktach dystrybucji dostarczana była woda w butelkach o pojemności 5 l.

Informacje o stanie wody przekazywane były za pośrednictwem internetu, wiadomości SMS, na swoich portalach społecznościowych o kryzysie informował burmistrz a także radni, do części domów trafiły także ulotki.

Kryzys trwał około 40 godzin, w piątek, 29 września sanepid wydał komunikat, w którym poinformowano mieszańców, że woda w całym mieście nadaje się do spożycia.

Z kolei we wtorek, 3 października ze stanowiskiem prezesa Zakładu Inżynierii Komunalnej pożegnał się Sławomir Święch.

– Po powrocie do Czeladzi z przerwanego urlopu, zarówno wczoraj jak i dziś, zapoznawałem się z pisemnymi raportami i ustnymi wyjaśnieniami wszystkich osób, które odpowiadały za organizację działań w zaistniałych okolicznościach. Po przedstawieniu swojego sprawozdania prezes Zakładu Inżynierii Komunalnej Sławomir Święch złożył na moje ręce rezygnację z pełnionej funkcji, którą przyjąłem – mówi Zbigniew Szaleniec, burmistrz Czeladzi.

Sławomira Święcha, na stanowisko prezesa zarządu, zastąpi dotychczasowy zastępca dyrektora do spraw eksploatacji, Artur Smagorowicz. Jak poinformował burmistrz został on zobowiązany do szczegółowego wyjaśnienia okoliczności związanych z wystąpieniem skażenia wody i ustalenia jego przyczyn. Smagorowicz będzie pełnił powierzoną mu funkcję do czasu rozstrzygnięcia postępowania wyłaniającego nowego prezesa.

– Po przeanalizowaniu wszystkich raportów i wysłuchaniu złożonych mi wyjaśnień dochodzę do wniosku, że brak było odpowiednich procedur dotyczących działań w sytuacji kryzysowej. Bezwzględnie muszą być opracowane precyzyjne zasady postępowania w przypadku zaistnienia tego typu zdarzeń. Nakazałem ich przygotowanie w trybie pilnym. Jednocześnie podkreślam, że doceniam wysiłki podjęte przez wszystkie służby, instytucje i osoby, które brały udział w dystrybucji wody pitnej i w akcji informacyjnej – podsumował burmistrz.

– Ostatnie wydarzenia w Czeladzi pokazały stopień (nie)przygotowania osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo mieszkańców na pojawiające się od czasu do czasu zagrożenia. Wyjazd burmistrza na Teneryfę nie może tu być żadnym usprawiedliwieniem. Nie jest czymś złym korzystanie z urlopu, jednak na ten czas zastępstwo kryzysowe trzeba powierzyć osobom kompetentnym, a nie amatorom. Gdyby tak było, uniknęlibyśmy totalnego chaosu, jakiego świadkami byliśmy przez ostatnie dni – komentuje radny Kamil Kowalik.

Kowalik oczekuje także odpowiedzi na pytania: jak doszło do skażenia i co zrobić, aby w przyszłości się to nie powtórzyło, czy powodem mógł być brak inwestycji infrastrukturalnych w ostatnich latach, czy może złe zarządzanie siecią, dlaczego nie zadziałał system powiadamiania i pomimo posiadanej wiedzy, zwlekano z poinformowaniem o skażeniu całą dobę.

– Jak to możliwe, że internauci podzielili się swą wiedzą o zagrożeniu wcześniej od wyspecjalizowanych służb? I nie były to, jak chcą niektórzy, jedynie plotki. Należy także wyjaśnić dlaczego w porę nie zadziałał SMS-owy system powiadamiania. Na te pytania trzeba odpowiedzieć i wyciągnąć właściwe wnioski. Poświęcenie głowy prezesa ZIK to za mało. To jedynie zasłona dymna dla totalnej niekompetencji burmistrzowskiej administracji. Dla osoby, której powierzyliśmy zarządzanie miastem, nie może być ważniejsza „gala z okazji otwarcia wybiegu dla psów” i temu podobne fajerwerki, niż bezpieczeństwo mieszkańców. Czas na odstąpienie od kosztownej polityki jarmarkowej, na rzecz długookresowego, systematycznego i przemyślanego prowadzenia gospodarki miejskiej – podsumowuje Kowalik.