23-letni dziś Dawid z Sosnowca od urodzenia walczy ze swoją chorobą, z kolei od kilku lat o budowę podjazdu do bloku, w którym mieszka. Wcześniej, przez blisko 20 lat walczyli jego rodzice. Ich batalia o godne życie i minimum samodzielności w końcu będzie mieć swój happy end.

Przypomnijmy Dawid mieszka w jednym z bloków przy ulicy Narutowicza w Sosnowcu i od dziecka jest w nim uwięziony. Nigdy bez pomocy rodziny nie opuścił mieszkania. Od świata i minimalnej samodzielności oddziela go przeszkoda nie do pokonania – strome, wysokie schody przed budynkiem.

Walkę o podjazd dla wózków inwalidzkich i możliwość godnego życia rozpoczął sąsiad Dawida, który chorował na stwardnienie rozsiane. W 2000 roku, jak wspomina mama 23-latka, sąsiad otrzymał decyzję z wydziału architektury Urzędu Miejskiego na wybudowanie pochylni. Niestety, była ważna tylko do 2001 roku. Przepadła, ponieważ, jak twierdzi mama Dawida, spółdzielnia Sokolnia, która w tamtym okresie administrowała budynkiem, zwlekała z załatwieniem tej sprawy. W efekcie przepadły także środki z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Schody do bloku przy ul. Narutowicza w Sosnowcu - fot. AR
Schody do bloku przy ul. Narutowicza w Sosnowcu – fot. AR

W późniejszych pismach z Sokolni, jej zarząd konsekwentnie tłumaczył się brakiem środków na wybudowanie takiego podjazdu. W pismach tych czytamy także, że „sprawa nie należy do tych, które można załatwić od ręki” i „wskazana jest cierpliwość ”. Cierpliwość już się jednak dawno skończyła, a sąsiad Dawida niestety umarł nie doczekawszy się podjazdu.

Walkę o wybudowanie pochylni kontynuowali rodzice Dawida, do czasu, kiedy ten nie osiągnął pełnoletniości i sam nie zaczął batalii o godne życie.

– Brak tego podjazdu przez lata spędzał mi sen z powiek. Jestem coraz starsza, coraz trudniej jest mi dźwigać syna. Nie mam już siły na to. Przez brak podjazdu Dawid jest całkowicie zależny od nas. Z wielu rzeczy musieliśmy zrezygnować. Wiele razy zastanawiałam się także co by było w przypadku gdyby np. wybuchł pożar. Jak ja uratowała bym syna – mówi pani Anna, mama Dawida.

O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy we wrześniu 2017 roku. Po naszych publikacjach do Dawida zgłosił się architekt Tomasz Moskalewicz, który wykonał projekt podjazdu przed jego blokiem. Później trwała walka o zebranie funduszy na jego wykonanie.

Budowa podjazdu przy bloku na ul. Narutowicza – fot. AR
Budowa podjazdu przy bloku na ul. Narutowicza – fot. AR

– Udało się nam znaleźć firmę, która podjęła się wykonania podjazdu za kwotę około 50 tys. zł netto. Nie było to łatwe, ponieważ większość firm, do których dzwoniłam podawała nam jakieś astronomiczne kwoty. Część kosztów pokryje dofinansowanie ze środków PEFRON-u, które udało się nam pozyskać. Prowadziliśmy także zbiórkę przez Caritas i tak też udało się zebrać około 2,8 tys. zł – mówi mama Dawida.

W listopadzie, po kilkudziesięciu latach batalii, wreszcie rozpoczęła się budowa podjazdu. Prace, która prowadzi krakowska firma Orfemet najprawdopodobniej zakończą się na początku grudnia. Wraz z nimi zakończy się także batalia Dawida o godne życie i minimum samodzielności.

– Cieszę się, że się udało, że powstaje podjazd przy bloku, w którym mieszka Dawid. Bardzo ułatwi to życie jemu i jego rodzinie – komentuje Jerzy Jałowiecki, znajomy rodziny 23-latka.

Oczywiście radości nie kryje także Dawid.

– Jestem szczęśliwy, że podjazd jest budowany. To zmieni na lepsze moje życie i życie mojej rodziny. W końcu przestanę być więźniem we własnym domu. Będę mógł częściej wychodzić z domu – podsumowuje Dawid.