W dąbrowskich Strzemieszycach jest gniazdo, do którego od stu lat przylatują bociany. W ubiegłym roku zostało zniszczone, z pomocą przyszli miłośnicy przyrody i urzędnicy. Jednak bocian z pomocy nie skorzystał.
Strzemieszyce, zbieg ulic Szałasowizna i Aleja za Remizą – to właśnie tu rozgrywa się historia bocianiego gniazda. W dwudziestoleciu międzywojennym znajdował się tu budynek zakładowy PKP, w którym była instalacja pomp tłoczących wodę do pobliskiej parowozowni w rejonie dworca północnego.
Budynek miał wysoki, nieużywany komin, to właśnie tu bociany zbudowały sobie gniazdo, które przetrwało nawet II wojnę światową. W latach 90. podczas restrukturyzacji PKP wyburzono budynek, a gniazdo zostało przeniesione na drzewo obok.
– Bociany zadomowiły się na nowym miejscu. Około 5 lat temu gniazdo, w niewyjaśnionych okolicznościach, spadło z drzewa. Interweniowałem w tej sprawie i zostało naprawione. W sierpniu ubiegłego roku, również w niewyjaśnionych okolicznościach, zostało ponownie zniszczone – mówi Arkadiusz Pniak ze Strzemieszyc.
Pan Arkadiusz poinformował o sytuacji m.in. urzędników z wydziału ekologii dąbrowskiego magistratu. I tak, na oddalonej od starego siedliska o kilkadziesiąt metrów działce należącej do skarbu państwa, została zainstalowana platforma gniazdowa. Miejsce wskazał ornitolog. Jednak bocian, po powrocie do Strzemieszyc, z pomocy urzędników nie skorzystał i nie zaakceptował nowego miejsca.
– Bociany nie był niestety zainteresowany pomocą urzędników. Interweniowałam w wydziale ekologii i rolnictwa, aby pomóc w odbudowie gniazda na wybranym przez bociana drzewie. Zanim to nastąpiło, prywatny właściciel działki, pan Arkadiusz Rybak sam z przyjaciółmi, z pomocą zwyżki, wynajętej za prywatne pieniądze, starali się pomóc bocianowi i zainstalowali platformę na starym drzewie – mówi radna Katarzyna Zagajska.
Starania miłośników przyrody i urzędników nic nie pomogły. Natura rządzi się swoimi prawami, aby zdążyć na czas z lęgiem, bocian rozpoczął budowę gniazda na… słupie energetycznym.
