W latach 70. opuściła rodzinne miasto i wyjechała na studia do Moskwy, tam odnalazła miłość swojego życia i pognała za nią do Guantanamo. Chociaż Kuba stała się jej domem, to jednak przez ostatnie 20 lat, kiedy nie miała możliwości przyjazdu do ojczyzny, tęskniła.

Jest koniec lat 70. Dwudziestokilkuletnia wówczas Bożena Latos, mieszkanka Dąbrowy Górniczej, dostaje informację, że przyjęto ją na wymarzone studia inżynierskie w Moskwie. Bez wahania opuszcza swoje rodzinne Ujejsce, żeby spełnić marzenie.

Studia kończy ze świetnym wynikiem, a decyzja o wyjeździe do Moskwy odmienia całkowicie jej życie. Planuje na stałe wrócić do Polski, jednak na jej drodze pojawia się przystojny Kubańczyk, który, tak jak ona, do Rosji przyjechał na studia. Zakochują się w sobie i pobierają. Po studiach on wraca na Kubę do rodzinnego Guantanamo, ona załatwić formalności do Polski, po czym planuje dołączyć do męża.

– Decyzja o wyjeździe na Kubę była bardzo trudna, nie znałam tego kraju, a po hiszpańsku potrafiłam powiedzieć tylko trzy słowa. Zdecydowałam się jednak wylecieć w marcu 1983 roku. Podjęłam taką decyzję, ponieważ czułam, że mąż to moja druga połówka. Mogłam na niego liczyć w każdym momencie, a wiedziałam, że tutaj w Polsce nie będziemy mogli zostać, z różnych powodów – mówi Bożena Latos.

Tak zaczyna się kolejny etap jej życia. Ten w Guantanamo, gdzie mieszka i pracuje jako inżynier. Po roku pani Bożena i jej mąż zostają rodzicami. Na świat przychodzi ich pierwsze dziecko – syn Adrian, który teraz jest lekarzem, rok później córka Marta, która obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych.

– Rodzina męża przyjęła mnie bardzo dobrze, nie spotkałam się także z przejawami jakiejkolwiek dyskryminacji z powodu tego, że nie jestem Kubanką. Z tego co wiem, w Guantanamo jestem jedyną Polką. Kiedy się tutaj przeprowadziłam, zaczynałam od zera. Najtrudniej było mi chyba przyzwyczaić się do temperatur, które tu panują. Proszę mi wierzyć, upały na Kubie to nie to samo co upały w Polsce (śmiech). Kuba to kraj trzeciego świata, wielu rzeczy brakuje, ale ludzie nauczyli się radzić sobie z tym, są pozytywnie nastawieni do życia, no i potrafią się bawić przy byle okazji – mówi pani Bożena.

Dąbrowianka co kilka lat odwiedza Polskę, może sobie na to pozwolić, ponieważ dostaje dofinansowanie. Wszystko zmienia się, kiedy rozpada się ZSRR, a w Polsce następuje transformacja ustrojowa.

Bożena Latos z mężem - fot. archiwum prywatne
Bożena Latos z mężem – fot. archiwum prywatne

– 20 lat temu pojechałam do naszej ambasady w Hawanie starać się o dofinansowanie na bilety do Polski. Wtedy właśnie poinformowano mnie, że tego wsparcia finansowego  już nie ma. Pamiętam, że jak wyszłam z ambasady, to usiadłam na krawężniku przy jednej z ulic, zapaliłam papierosa i się rozpłakałam. Z pensji, którą otrzymuję, wiedziałam, że nie będę mogła odłożyć na to, żeby pozwolić sobie na podróż do Polski – wspomina pani Bożena.

Kontakt z panią Bożeną przez wiele lat był utrudniony. Brak telefonu, ocenzurowane listy, które nie zawsze docierały. Przez cztery lata w ogóle nie było z nią kontaktu.

– Kuba to mój dom, tam mam rodzinę, pracę, przyjaciół. 34 lata temu zaryzykowałam i teraz mogę powiedzieć, że podjęłam słuszną decyzję, aczkolwiek tęskniłam za moją rodziną, przyjaciółmi, którzy zostali tutaj, w Dąbrowie. Byłam ciekawa, jak teraz wygląda Polska, jak się zmieniła. Dodam, że brakowało mi także takich przyziemnych rzeczy – smaku botwinki, zsiadłego mleka, zapachu żywej choinki w Boże Narodzenie – mówi dąbrowianka.

Pani Bożena dla miłości poświęciła wiele, zresztą to osoba, która myśli o innych i lubi pomagać, to od razu da się zauważyć. Dwa lata temu jedna z koleżanek postanowiła pomóc jej – w spełnieniu marzenia ponownego spotkania z rodziną i przyjaciółmi w Polsce.

– Bożena to bardzo wartościowa, wykształcona osoba, która dla prawdziwej miłości poświeciła wiele. Wiem, że pomaga Polakom na Kubie. W 2011 roku uczestniczyła, jako tłumacz, w realizacji filmu „Mój tata Lazaro”. To dokument, taki zapis podróży na Kubę 22-letniej Żakliny, która pragnie odnaleźć swojego ojca. Wiem też, że bardzo tęskniła za krajem. Dlatego postanowiłam zorganizować zbiórkę pieniędzy, żeby mogła przylecieć do nas, do Ujejsca, do swojej rodziny – mówi Renata Solipiwko.

Po blisko 1,5 roku udało się uzbierać potrzebną kwotę na przelot. – Spory udział mieli w tym członkowie klubu Dąbrowska Wspólnota Samorządowa, którzy przekazali połowę środków – dodaje Solipiwko.

I tak, dzięki akcji, którą zorganizowała pani Renata, dąbrowianka po 20 latach przyleciała do Polski.

– Jestem pod ogromnym wrażeniem zmian, które tutaj zaszły przez te wszystkie lata mojej nieobecności. Standard życia jest w Polsce znacznie wyższy niż na Kubie, półki sklepowe uginają się od towarów, po autostradach jeżdżą samochody, których marek nawet nie znam. Zaskakuje mnie wiele rzeczy, oczywiście na plus. Cieszę się bardzo, bo w końcu jestem Polką. Najbardziej jednak jestem szczęśliwa, że mogę zobaczyć rodzinę, przyjaciół, znajomych, moje rodzinne Ujejsce. Jestem wdzięczna osobom dzięki którym jest to możliwe – mówi pani Bożena.

Dąbrowianka na Kubę wraca za miesiąc. Do Guantanamo, do domu.