Stanisław Pisarek wystartuje w wyborach na burmistrza najstarszego miasta Zagłębia Dąbrowskiego. – Żal mi Czeladzi i jestem jej to winien – mówi radny.

Prezes Czeladzkiego Stowarzyszenia Nowoczesne Miasto, Stanisław Pisarek, postanowił rzucić rękawicę Zbigniewowi Szaleńcowi i powalczy o fotel burmistrza najstarszego miasta Zagłębia Dąbrowskiego. W rozmowie z naszym tygodnikiem radny wyjaśnia powody swojej decyzji.

Od dłuższego czasu krytycznie odnosi się Pan do działań burmistrza Zbigniewa Szaleńca. Jak ocenia Pan obecną sytuację Czeladzi i władze miasta?

Władze miasta są zdecydowanie przerośnięte. To jest niewielkie miasto i nie trzeba zatrudniać aż dwóch zastępczyń, by samemu mieć czas na „bywanie” wszędzie, gdzie tylko można. Koszty utrzymania Czeladzi są zdecydowanie za wysokie. Niezrozumiałym, a wytłumaczalnym tylko pazernością na kasę, jest stanowisko przewodniczącej Rady Nadzorczej spółki miejskiej dla pani Elżbiety Dmitruk, skoro i tak, jako zastępcy burmistrza, podlega jej ta część miejskich obowiązków. Tak samo zatrudnianie własnej żony, jako dyrektora miejscowego Muzeum, swoją drogą, w tym kształcie raczej zbędnego w mieście.

Obecna sytuacja Czeladzi jest z każdym dniem coraz gorsza. Pomimo lekkiego zewnętrznego blichtru, podpartego olbrzymią dawką działań propagandowych, miasto ma złe perspektywy. Powstało wprawdzie sporo ozdóbek, a dzięki ostrej autopromocji Czeladź ma niezłe opinie zewnętrzne. Niemniej nie ma podstaw w postaci zwiększenia i stabilizacji przychodów budżetowych. Trudno opierać dalszy rozwój o sprzedaż nieruchomości czy emisję obligacji. Przypomnę, że na początku wyraźnie poparłem Zbigniewa Szaleńca. Jednak, widząc jego finansową lekkomyślność, jako radny zacząłem go po prostu kontrolować. W odwecie próbowano deprecjonować moją krytykę, lansując wśród czeladzian tezę, że kieruje mną zawiść i nie mam merytorycznych podstaw. To oczywista bzdura – po prostu przejmuje się losem miasta, w którym żyje moja rodzina i przyjaciele.

Radni z Czeladzi udzielili absolutorium burmistrzowi Zbigniewowi Szaleńcowi – fot. MZ
Stanisław Pisarek – fot. MZ

Czy widzi Pan jakieś pozytywy w działaniach obecnej władzy?

Działania autopromocyjne i chwalenie się tym, że Czeladź w kilku miejscach jest ładniejsza wywołały wzrost lokalnego patriotyzmu. Poza tym, niestety niewiele. Było trochę działań komunalnych, to przecież „jazda obowiązkowa” władz, ale za mało. W mieście po prostu radośnie skonsumowano znaczące środki, co nie przełoży się na przychody w przyszłości, a wręcz przeciwnie, znacznie zwiększy koszty. Fontanny, pomniki, place zabaw, parki, stawy czy Cechownie nie płacą podatków – wręcz odwrotnie.

Zdecydował się Pan rzucić rękawicę Zbigniewowi Szaleńcowi i wystartować w wyborach o fotel burmistrza. Długa Pan się nad tym zastanawiał? Skąd ta decyzja?

Nie lekceważyłbym też innych kandydatów. „Nie chcem, ale muszem” – tak można określić moją sytuację. Żal mi Czeladzi i jestem jej to winien – ostatnie cztery lata byłem radnym i brałem czeladzkie pieniądze. Poza tym wokół mnie jest spora grupa wsparcia. Także tym ludziom jestem winien start w wyborach, by czeladzianom dać alternatywę. Bo ja, w przeciwieństwie do konkurentów, jestem spoza układu samorządowego czy budżetowego. To w ogóle potężny polski problem, że na wszelkich poziomach władzy są ludzie, którzy nie sprawdzili się w normalnym życiu, tylko – tak, jak i Zbigniew Szaleniec – niemal zawsze byli przyssani do budżetowego koryta. Ja, w dorosłym życiu nigdy nie żyłem z budżetu, „walczę” w Polsce od 30 lat i mam oczywiste doświadczenie gospodarcze. Przełożenie go na zarządzanie miastem musi dać pozytywy.

Radni z Czeladzi udzielili absolutorium burmistrzowi Zbigniewowi Szaleńcowi – fot. MZ
Stanisław Pisarek – fot. MZ

Jaki jest Pana pomysł na Czeladź?

Przede wszystkim stabilizacja przychodów budżetowych. Zadbanie o stałość i pewność przychodów. Ich ilość, przy jednoczesnym zmniejszeniu kosztów utrzymania miasta, powinna sama w sobie wystarczać na godne zaspokojenie podstawowych i najważniejszych potrzeb mieszkańców, czyli dobrą i niedrogą wodę w kranach, tani i skuteczny wywóz śmieci, dobre, równe drogi i czyste powietrze. Po drugie wykorzystanie niezwykle szczęśliwego położenia Czeladzi. To nasze niewielkie miasto, otoczone jest wielkimi i bogatszymi od nas sąsiadami. Nie jesteśmy odizolowani – wszystko, co potrzebne i na wysokim poziomie ze sfery kultury i sportu, mamy tuż za miedzą i nie musimy za to płacić.

Przed jakimi wyzwaniami stoi miasto. Gdzie widzi Pan Czeladź za kilka lat?

Jest powiedzenie „posiadanie kosztuje”. W wyniku megalomańskiej polityki obecnej administracji, niewielka Czeladź posiada coraz więcej obiektów do utrzymania. Ostrzegałem przed tym na początku kadencji. Teraz spadnie to na barki skromnego budżetu tego miasta. A nie da się ciągle zasilać go sprzedażą gruntów czy emisją obligacji. Przewiduję poważne kłopoty budżetowe za kilka lat. Z pewnością trzeba będzie szukać metod na rozsądne ekonomicznie zagospodarowanie naszych zbyt wielu obiektów użyteczności publicznej. Drugim problemem jest spadek ilości mieszkańców. To oczywiście da się zmienić. Fajnie by było, gdyby za kilkanaście było nas czeladzian więcej niż będzinian. Powiat czeladzki – to świetnie brzmi i jest fajnym celem.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: 

Zbigniew Szaleniec będzie ubiegać się o drugą kadencję