Mieszkańcy jednego z osiedli w Sosnowcu cieszyli się, że w końcu zostaną podłączeni do sieci centralnego ogrzewania. Nie spodziewali się jednak, że miasto będzie to robić w środku zimy. – Jesteśmy bez ogrzewania i ciepłej wody – mówią mieszkańcy.
Sosnowiecki Juliusz, to jedno z bardziej zaniedbanych miejsc w stolicy Zagłębia. W ostatnim czasie o istnieniu tego górniczego osiedla przypomniały sobie władze miasta. W końcu znalazły się pieniądze na termomodernizację i podłączenie do sieci centralnego ogrzewania 22 budynków, o co ich mieszkańcy zabiegali przez lata.
Na początku lipca ubiegłego roku Miejski Zakład Zasobów Lokalowych w Sosnowcu podpisał umowę z Zakładem Energetyki Cieplnej w Katowicach w tej sprawie. Z ponad pół tysiąca mieszkań do końca listopada 2017 roku miały zniknąć stare, kopcące piece, a zastąpić je centralne ogrzewanie, na co miasto przeznaczyło 10 mln zł. Takie były plany, no ale nie wypaliły.
Inwestycja, jak twierdzą mieszkańcy, rozpoczęła się z poślizgiem. – U mnie w budynku zaczęto coś robić dopiero listopadzie, czyli wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego. To jakaś paranoja. Prace miały się zakończyć pod koniec ubiegłego roku, tymczasem mamy luty, a w mieszkaniach mróz. Tutaj może dojść do tragedii, część osób nie zdemontowała jeszcze pieców i w nich pali, a nieszczelne kominy powodują cofkę – mówi jeden z mieszkańców ul. Saperów.
– Liczyłam na to, że w tę zimę zaoszczędzę, a także że skończy się dymienie w mieszkaniu i noszenie węgla. Ocieplono nasz budynek, a pod koniec jesieni mieliśmy zostać podłączeni do sieci centralnego ogrzewania. Tak się jednak nie stało. Zdemontowałam swój piec kaflowy, teraz mam kaloryfery – atrapy, które nie grzeją. A ja muszę dogrzewać grzejnikiem elektrycznym, bo mam małe dzieci, a jest przecież środek zimy. Niech mi pani wierzy, boję się rachunków za prąd, tak samo moi sąsiedzi. Od kilku miesięcy jestem bez ciepłej wody, na kąpanie grzejemy wodę w garnkach – mówi mieszkanka ul. Saperów.
Jak się okazuje, nie dość, że miasto rozpoczęło podłączanie mieszkańców do sieci centralnego ogrzewania z poślizgiem, to jeszcze przez miesiąc nie robiono nic. Powodem są piony ciepłownicze, które trzeba przenieść w inne niż planowano miejsce.
– Bardzo nas boli zaistniała sytuacja, ale w trakcie inwestycji musieliśmy zmienić technologię. Opóźnienia wynikają z niespodziewanych problemów, które pojawiły się w trakcie robót – chodzi o zmianę lokalizacji pionów, na co musi wyrazić zgodę komendant wojewódzki straży pożarnej, a to niestety wymaga czasu. Na szczęście w tym tygodniu otrzymaliśmy pozwolenie na budowę i sukcesywnie będziemy podłączać mieszkańców osiedla do sieci ciepłowniczej – mówi Joanna Sekuła, dyrektor Miejskiego Zakładu Zasobów Lokalowych w Sosnowcu.
– Dobrze, że grudzień i styczeń były w miarę ciepłe, teraz przyszły mrozy i w domu jest naprawdę zimno, śpię w swetrze, nie mam ciepłej wody. Liczę, że nie będziemy musieli czekać do wiosny na zakończenie tej inwestycji – komentuje mieszkanka ulicy Saperów.