Szpital w Dąbrowie Górniczej od kilku lat stacza się po równi pochyłej. Poważne problemy rozpoczęły się wraz z budową ZCO. Od tego czasu sytuacja finansowa placówki jest coraz gorsza. Dyrektor opracował plan naprawczy, radni go przyjęli, tyle tylko, że dla części z nich to utopia.

Z Zagłębiowskim Centrum Onkologii pacjenci wiązali ogromne nadzieje, jednak już na etapie jego budowy, która rozpoczęła się 4 lata temu, pojawiły się spore problemy – niejasności związane z kosztem inwestycji, który, z początkowo zakładanych 85 mln, nagle wzrósł aż do 220 mln zł.

W tym roku sprawą budowy obiektu i nadzoru władz Dąbrowy Górniczej zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. Opublikowany raport pokontrolny jest druzgocący. Wynika z niego, że pełniący obowiązki dyrektora szpitala Zbigniew Grzywnowicz nie przestrzegał prawa zamówień publicznych i zasad uczciwej konkurencji. Ponadto, w ocenie NIK, nadzór Zbigniewa Podrazy, prezydenta miasta nad realizacją inwestycji „był nierzetelny, nieefektywny i niewystarczający dla zapewnienia prawidłowej realizacji tego przedsięwzięcia”. Sprawą budowy ZCO ponownie zajęła się prokuratura, która w 2015 roku umorzyła śledztwo, nie dopatrując się wówczas nieprawidłowości.

Placówka kierowana przez dyrektora Zbigniewa Grzywnowicza z roku na rok popada w coraz większe długi. Szpital zakończył 2016 rok ze stratą ponad 28 mln zł i ma ujemny kapitał własny w kwocie ponad 37 mln zł, a także spore trudności w regulowaniu zobowiązań. Gdyby placówka była spółką, pewnie ogłosiłaby upadłość.

Na ostatniej sesji Rady Miejskiej przyjęto plan naprawczy na lata 2017-19, który przedstawił dyrektor Grzywnowicz. Oprócz planu naprawczego, radnym przedstawiono także analizę finansowo-ekonomiczną. Warto dodać, że opracowanie takiego planu było koniecznością i wynikało z ustawy o działalności leczniczej. Oczywiście ma to bezpośredni związek z tragiczną sytuacją finansów dąbrowskiego szpitala.

Plan został przyjęty przez radnych przy 15 głosach za (SLD, PO, TPDG), 5 głosach przeciw (PiS) i 4 wstrzymujących się od głosu (DWS i jedna radna niezrzeszona).

Dlaczego nie było jednomyślności wśród radnych? Ponieważ dla części z nich liczący 165 stron plan naprawczy to utopia.

– Przedstawiony nam program naprawczy jest napisany w tonacji życzeniowej, a nie realiów związanych z sytuacją finansową ZCO. I w praktyce wiele po prostu on nie wniesie, a już na pewno nie uzdrowi i nie naprawi sytuacji szpitala. Dlatego głosowałem przeciw – mówi radny Grzegorz Jaszczura.

Jakie są założenia programu naprawczego? Między innymi zwiększenie płynności finansowej. – Jak można mówić o płynności finansowej, której właściwie nie ma. Co jakiś czas jako radni otrzymujemy ksera kolejnych wezwań przedsądowych z PGNiG dot. właściwie niewielkich kwot do zapłaty przez ZCO. To prosty dowód na to, że szpital nie radzi sobie nawet z tak niedużymi zobowiązaniami – dodaje radny.

– W programie znajduje się także informacja, że przychody netto ze sprzedaży przyjęto w kwocie 63.377.370,31 zł w 2017 r., a z wypowiedzi rzecznika NFZ wynika, że kontrakt dla szpitala został przyznany na poziomie 32 mln zł. Skąd weźmiemy te następne 30 mln zł? I najważniejsze – strata blisko 31 mln zł za 2017 rok. Przy amortyzacji założonej na rok 2017 (23.576.285,27 zł) spowoduje to konieczność dopłaty różnicy w stosunku do wartości amortyzacji (jeżeli zakładamy, że nie ma jego upadłości czy przekształcenia) z budżetu gminy w wysokości 7,3 mln zł. Podobnie, a właściwie o milion więcej, jak w tym roku. Co gorsze, z otrzymanego projektu budżetu na 2018 rok przedstawionego przez prezydenta Zbigniewa Podrazę wynika, że tam takie pieniądze nie są przewidziane. Jest tam przewidziane jedynie 2,1 mln zł w 2018 roku i 6 mln zł w 2019 roku, na I i II etap budowy oddziału ZCO. W mojej opinii to brak kompatybilności tych projektów. Według mnie glosowanie za takim programem naprawczym jest działaniem nieodpowiedzialnym – komentuje radny.

Warto także dodać, że program naprawczy przygotowany przez dyrektora szpitala, pod którego kierownictwem placówka popada w coraz gorsze problemy, nie został zweryfikowany przez żadną zewnętrzną firmę. Powód? Radni twierdzą, że dyrektor tłumaczył to oszczędnościami.

– Wstrzymałam się od głosu. Uważam, że warto było jednak wydać te kilka tysięcy na zweryfikowanie programu, który mógłby w realnym stopniu wpłynąć na poprawę kondycji placówki. Programu, którego celem jest odzyskanie płynności finansowej i zbilansowanie działalności szpitala. Taki program powinien być konsensusem trzech stron: podmiotu tworzącego, dyrekcji szpitala i związków zawodowych ponieważ tylko w takim przypadku jest szansa na jego skuteczne wdrożenie – podsumowuje radna Katarzyna Zagajska.