W meczu 2. kolejki Energa Basket Ligi koszykarze MKS-u Dąbrowa Górnicza przegrali z Legią Warszawa 70:93.

W pierwszej kolejce koszykarskiej ekstraklasy MKS przegrał w Szczecinie z Kingiem. Mimo porażki dąbrowianie zaprezentowali się z dobrej strony. Koszykarze Legii byli oczywiście faworytem sobotniego spotkania, ale Zagłębiacy chcieli powalczyć o zwycięstwo. – Mamy kilka ciekawych pomysłów na to, jak podejść do tego meczu. Mam nadzieję, że nie popełnimy tych błędów, które popełniliśmy w Szczecinie. Bardzo szkoda tamtego meczu, bo był w zasięgu naszej ręki. Teraz liczymy na zwycięstwo – mówił przed meczem Marek Piechowicz.

Mecz rozpoczął się od szybkiego prowadzenia MKS-u 5:0. Gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli serią Jakuba Karolaka i wyrównali. Gra była wyrównana, a największa przewaga wynosiła zaledwie sześć punktów. W drużynie gości od samego początku wyróżniał się Sacha Killeya-Jones. W końcówce to legioniści pociągnęli grę i po akcji Grzegorza Kamińskiego prowadzili 23:22.

Druga kwarta ponownie była wyrównana – raz przewagę mieli gracze z Dąbrowy Górniczej, a za chwilę zespół trenera Wojciecha Kamińskiego. Akcje Jamela Morrisa i Grzegorza Kulki sprawiły jednak, że Legia zaczęła uciekać. Nie do zatrzymania był też Bibbins, a jego zespół po pierwszej połowie wygrywał 47:41.

Trzecia kwarta należała do Legii. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego przejęli inicjatywę i szybko zdobyli dwucyfrowe prowadzenie. Trafienia Justina Bibbinsa oraz Grzegorza Kamińskiego ustawiły wynik po 30 minutach na 73:52.

Ostatnia część meczu już niczego nie zmieniła. MKS nie był w stanie odrobić tak dużych strat. Ostatecznie zespół trenera Wojciecha Kamińskiego zwyciężył 93:70 i został liderem tabeli.

Na pewno był to lepszy mecz niż ten, który rozegraliśmy w Szczecinie. Zaczęliśmy prawidłowo i widziałem wiele pozytywnych rzeczy. Wynik był wtedy bliski remisu, ale popełniliśmy dwa głupie błędy. Wiedzieliśmy jak grać, by skutecznie rywalizować z Legią, ale mieliśmy zły moment w trzeciej kwarcie i od tamtej chwili nie potrafiliśmy naprawić problemów już do końca spotkania. Na pewno nie jest łatwo brać przeciwko takim zawodnikom, jak Bibbins czy Morris. To oni decydowali o grze Legii, dobrze kreowali sytuacje i uaktywniali strzelców. Jeśli sprawdzimy statystyki to widzimy, że rywale cieszyli się dobrą skutecznością zza łuku. W pewnych momentach my nie potrafiliśmy się przełamać – powiedział po meczu trener Alessandro Magro.

Najlepszym graczem gospodarzy był Jamel Morris z 25 punktami, 4 zbiórkami i 3 asystami. Po 17 punktów dla MKS-u rzucili Lee Moore i Sacha Killeya-Jones.

Dla graczy Alessandro Magro to druga porażka w tym sezonie. Kolejnym rywalem dąbrowian będzie HydroTruck Radom (11 września, godz. 19.30). – Przed nami bardzo ważny mecz w Radomiu i musimy wrócić do swojej dobrej gry. Wiadomo, że budowa formy to proces, na pewno wiemy co zrobiliśmy dobrze, a co źle. Znam lekarstwo – jest nim ciężka praca, wzajemne zaufanie i mniej błędów w kolejnym meczu – podkreśla szkoleniowiec zagłębiowskiej drużyny.

Legia Warszawa – MKS Dąbrowa Górnicza 93:70 (23:22, 24:19, 26:11, 20:18)

Legia: Jamel Morris 25, Justin Bibbins 16, Jakub Karolak 12, Grzegorz Kamiński 10, Dariusz Wyka 9, Michał Sokołowski 8, Grzegorz Kulka 7, Adam Linowski 2, Mariusz Konopatzki 2, Przemysław Kuźkow 2, Jakub Sadowski 0, Benjamin Didier-Urbaniak 0.

MKS: Lee Moore 17, Sacha Killeya-Jones 17, Elijah Wilson 15, Michał Nowakowski 8, Mikołaj Ratajczak 5, Jakub Motylewski 4, Michał Kroczak 3, Konrad Dawdo 1, Marek Piechowicz 0, Ivan Karačić 0.

FOTO: Dorota Murska