W lutym, kilkumiesięczny Natan trafia do szpitala ze zdiagnozowanym zapaleniem oskrzeli. 4 marca rano, chłopiec zostaje zaszczepiony. Kilka godzin później, w jednym z pokoi sosnowieckiego domu dziecka, martwego znajduje go jego nastoletnia mama. – Dlaczego on umarł? – to pytanie, jak mantrę, codziennie zadaje sobie rodzina chłopca.

Nastoletnia mama chłopca do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego trafiła na wniosek jej matki. Już 19 marca 2013 roku, matka dziewczyny złożyła wniosek do Sądu Rejonowego w Katowicach z prośbą o umieszczenie jej w ośrodku. W ten sposób chciała uchronić córkę przed wpływem złego towarzystwa i ojca, który jak twierdzi kobieta, pozwalał 15-letniej wówczas dziewczynie na picie alkoholu, wagary, a także bliskie kontakty ze starszym o 3 lata chłopakiem. Matka dziewczyny i jej ojciec od wielu lat są po rozwodzie.

– To był mój akt desperacji, moja walka o jej dobro. Nikt, kto nie był w takiej sytuacji jak ja, tego nie zrozumie. Proszę mi wierzyć to była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu – mówi mama dziewczyny.

Dziewczyna nie trafiała jednak w tamtym czasie do ośrodka, przydzielono jej natomiast kuratora. W 2014 roku nastolatka zaszła w ciążę, jej matka po raz kolejny zwróciła się do sądu z prośbą o umieszczenie dziewczyny w ośrodku.

– Córka była w 5 tygodniu ciąży, mieszkała z chłopakiem i przebywała w środowisku, które według mnie zagrażało jej bezpieczeństwu. Ponownie zwróciłam się do sądu o umieszczenie jej w ośrodku dla małoletnich matek, żeby odizolować ją od tej patologii – mówi babcia Natana.

W 2014 roku nastolatka postanowieniem sądu trafiła do Ośrodka Opiekuńczo Wychowawczego nr 3 w Sosnowcu. W październiku 2014 roku na świat przychodzi jej pierwsze dziecko. W 2015 ponownie zachodzi w ciążę i rodzi swoje drugie dziecko. Natan przychodzi na świat jako wcześniak. Nastolatka, wraz z dwójką dzieci, przebywa na terenie ośrodka.

W lutym 2016 roku Natan źle się czuje, ma problemy z oddychaniem, więc nastolatka informuje o całej sytuacji swoją matkę.

– Moja córka zadzwoniła do mnie przerażona, że Natan się dusi. Pytała czy w domu jest jej ojczym, ponieważ chciała jechać do szpitala z Natankiem. Ja byłam tego dnia w pracy, mąż również. Powiedziałam córce, że koniecznie musi jechać do szpitala i żeby zadzwoniła po pogotowie. Córka powiedziała mi, że nie ma kto z nią jechać, ponieważ jest tylko jedna pani na dyżurze i musi zostać na grupie z pozostałymi dziećmi. To już nie pierwsza tego typu sytuacja. Sama byłam świadkiem kiedy starsza dziewczyna zwichnęła nogę, poinformowałam opiekuna, że nie ma co lekceważyć takiej sytuacji i wymaga to konsultacji lekarskiej, odpowiedział mi wtedy, że “jak ona ma jechać i zostawić całą grupę samą?” – mówi babcia Natana.

Obecnie w ośrodku przebywa 37 wychowanków.

– Liczba opiekunów w grupie wychowawczej jest uzależniona od liczby dzieci w niej przebywających. W ZOW 3 funkcjonują 3 grupy o różnej liczebności dzieci. W czasie dyżuru wychowawczego liczba opiekunów jest zgodna z wymogami rozporządzeniem w sprawie placówek opiekuńczo – wychowawczych z 2011 roku – informuje Rafał Łysy, rzecznik Urzędu Miasta w Sosnowcu.

Po tej sytuacji, chłopiec, jak twierdzi jego babcia, trafił do jednej z sosnowieckich poradni.

– Mój wnuk został zbadany przez panią doktor, która przepisała mu leki i odesłała do ośrodka. Przecież to był wcześniak z niską wagą urodzeniową. On powinien dostać od razu skierowanie do szpitala, a trafił tam dopiero następnego dnia. Przywiozła go opiekunka z ośrodka. Córka została ze starszym synem w ośrodku. Dziecko przyjechało bez mleka, bez ubranek na przebranie. Zdiagnozowano u niego zapalenie oskrzeli, chorował także na niedokrwistość. Po około tygodniu hospitalizacji został wypisany. Okazało się jednak, że miał jeszcze kaszel, więc został jeszcze przebadany i prowadząca go pani doktor przepisała inhalacje. W czasie kiedy Natan przebywał w szpitalu, złożyliśmy wniosek do sądu o ustanowienia nas rodziną zastępczą dla wnuka – relacjonuje babcia chłopca.

– Dodam, że dużą pomoc od chwili narodzin Natanka, otrzymaliśmy od personelu bloku operacyjnego Centrum Pediatrii w Sosnowcu Klimontowie – dodaje.

Około dwa tygodnie później, dokładnie 4 marca o godzinie 10, dziecko zostaje zaszczepione po uprzednim zakwalifikowaniu przez prowadzącego lekarza pediatrę. Istotne, że badanie dziecka, jak twierdzi jego babcia, odbyło się dzień przed szczepieniem. Szczepienie odbyło się na terenie ośrodka, a nie w przychodzi. Dlaczego? Na to, a także na inne pytania odpowiada rzecznik sosnowieckiego Urzędu Miasta. Dyrektor placówki nie wyraziła chęci bezpośredniej rozmowy i poprosiła o skierowanie wszystkich pytań do rzecznika.

– W ośrodku funkcjonował od wielu lat punkt szczepień, gdyż jedna z pielęgniarek miała wymagane w tym zakresie kwalifikacje. Szczepionki przynoszone były po uprzednim zabezpieczeniu z przychodni zdrowia. Na miejscu dokonywane było badanie lekarskie i szczepienie dzieci – mówi Rafał Łysy.

Jak się okazuje, obecnie, do czasu wyjaśnienia sprawy, dyrektor ZOW 3 podjął decyzję o szczepieniu dzieci w przychodni zdrowia.

W dniu kiedy chłopiec zostaje zaszczepiony, od rana jego matka przebywa poza ośrodkiem. Wróciła do placówki, ze szkoły, około godziny 15. Natana znalazła samego w pokoju, jak jej się początkowo wydawało, śpiącego w łóżeczku. Po jakimś czasie zauważyła, że dziecko nie oddycha. Wezwano pogotowie, reanimacja nie przyniosła jednak żadnego efektu. Półroczny chłopczyk nie żył.

Dlaczego dziecko, pod nieobecność matki, przebywało samo w jej pokoju, a nie na ogólnej sali pod okiem opiekuna?

– Po wyjściu matki do szkoły dziecko przebywało cały czas pod opieką wychowawcy. W porze snu poobiedniego, kiedy było marudne i nie mogło długo zasnąć, wychowawca włożył chłopca do jego łóżeczka w pokoju gdzie mieszkał z matką i starszym bratem. Działanie związane było z koniecznością wyciszenia dziecka, wywołania poczucia bezpieczeństwa w pomieszczeniu, które dobrze znał i kojarzyło mu się z obecnością jego najbliższych. Pokój chłopca jest integralną częścią ogólnej bawialni, w której przebywał wychowawca z pozostałymi dziećmi (pokoje przechodnie). Łóżeczko było usytuowane na wprost drzwi wejściowych pokoju – widoczne dla wychowawcy – informuje Rafał Łysy.

Innego zdania jest jednak babcia dziecka.

–Natan nie miał problemów z zasypianiem, łóżeczko nie było usytuowane na wprost drzwi, a przecież po szczepieniu cały czas powinien być pod czujnym okiem opiekuna, przecież był wcześniakiem – mówi pani Joanna.

– O śmierci wnuka dowiedziałam się przypadkiem. Próbowałam się skontaktować z córką, kiedy ta nie odbierała zadzwoniłam do ośrodka, wówczas dowiedziałam się o śmierci Natana, byłam w szoku, córka była w traumie – dodaje kobieta.

Sprawą śmierci chłopca początkowo zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu. Obecnie śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci noworodka prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach.

– Przyczyną zgonu dziecka najprawdopodobniej była ostra niewydolność krążeniowo oddechowa. Jednak dokładna przyczyna będzie znana dopiero po otrzymaniu wyników badań histopatologicznych. Jeżeli chodzi o czas zgonu chłopca biegły, który dokonywał oględzin zwłok, oszacował czas zgonu na około 4 lub 5 godzin przed przystąpieniem do oględzinami, które rozpoczęły się około godziny 19 – informuje Ireneusz Kunert, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Katowicach.

Jak informuje sosnowicki Urząd Miasta po tej tragedii w ośrodku zostało przeprowadzone szczegółowe postępowanie wyjaśniające. – W tej chwili trwa analiza zebranego materiału – mówi rzecznik.

– Życia mojemu wnukowi, nic już nie przywróci. Ale sprawa jego śmierci musi zostać wyjaśniona. Musimy wiedzieć dlaczego – mówi babcia Natana.