We wtorek, przed Sądem Rejonowym w Sosnowcu odbyła się kolejna rozprawa przeciw dwóm lekarzom i położnej, którzy mieli przyczynić się do śmierci syna państwa Bednarskich z Sosnowca.

4,5 roku temu państwo Bednarscy, przeżyli dramat, który już na zawsze zmienił ich życie. 5 listopada 2012 roku zamiast witać na świecie swojego upragnionego syna, musieli zorganizować mu pogrzeb.

Tragedia Bednarskich rozpoczęła się w chwili, kiedy pani Ewelina, będąc w 9. miesiącu ciąży, trafiła do Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego.

– Żona miała podwyższone ciśnienie i opuchnięte nogi. Rozpoznano zatrucie ciążowe. Przy przyjęciu na oddział zrobiono jej badanie KTG i USG. Nikt nie pofatygował się natomiast, aby sprawdzić stan dziecka przy wypisie ze szpitala. Kilka dni wcześniej podali żonie leki zapobiegające skurczom macicy. Uznali, że skoro brzuch już nie boli, to wszystko jest w porządku – wspomina Bednarski.

– Trzy dni później u żony rozpoczęła się akcja porodowa. Udaliśmy się ponownie do Szpitala Miejskiego… był po prostu najbliżej. To co się działo później, pozostaje trudne do zrozumienia. Na izbie przyjęć żonie nie zrobiono USG. Nikt z personelu nie zainteresował się także wynikiem KTG, który przecież wyraźnie wskazywał, że tętno naszego dziecka jest coraz słabsze. Z badaniem USG czekano dwie godziny! A pielęgniarka, która się zajmowała się żoną, zamiast udzielić jej fachowej pomocy, kazała jej się tylko przewracać z boku na bok. Nasz syn nie żył – dodaje Bednarski.

Ordynator zdecydował wykonać cesarskie cięcie. Tej decyzji pani Bednarska omal nie przypłaciła życiem – w wyniku powikłań dostała sepsy.

Dziś Mateusz miałby 4,5 roku. Niestety, stało się inaczej. A państwo Bednarscy zamiast cieszyć się rodzicielstwem przez ostanie lata toczą walkę – o, jak twierdzą, „sprawiedliwość i ukaranie winnych śmierci ich dziecka”.

Prokuratura we wrześniu 2015 roku oskarżyła w tej sprawie dwie osoby. Jedną z nich jest lekarz, który przyjmował kobietę na izbę przyjęć. Został oskarżony o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Druga to położna. Kobieta odpowiada za podrobienie dokumentu dotyczącego hospitalizacji matki dziecka.

– Proces toczy się nadal, a oskarżeni do winy się nie przyznają – informuje mecenas Joanna Jagiełłowicz-Bąkiewicz, pełnomocniczka państwa Bednarskich.

Rodzice Mateusza twierdzą jednak, że do śmierci ich dziecka przyczyniło się więcej osób. Ich doniesienie dotyczyło dwóch położnych i trzech lekarzy. Ponieważ prokuratura nie postawiła zarzutów wszystkim osobom, zdaniem Bednarskich „odpowiedzialnych za śmierć dziecka”, wnieśli oni subsydiarny akt oskarżenia przeciwko dwóm innym lekarzom i położnej. Taki akt może wnieść pokrzywdzony w sytuacji, kiedy dwukrotnie odmówi tego prokurator, po wykorzystaniu drogi zażalenia sądowego. W takim przypadku pokrzywdzony staje się oskarżycielem.

Proces przed Sądem Rejonowym w Sosnowcu ruszył 14 marca.

– Akt oskarżenia dotyczy nieumyślnego narażenia na utratę zdrowia i życia, zarówno dziecka, jak i jego matki – mówi mecenas pełnomocniczka Bednarskich.

We wtorek, 25 kwietnia odbyła się druga rozprawa, w czasie której wyjaśnienia składał jeden z oskarżonych lekarzy. Do zarzucanych mu czynów się nie przyznał. Położna także nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.

Co ważne, obecnie sprawa nie toczy się już z subsydiarnego aktu oskarżenia, a z oskarżenia publicznego. Rodzice występują jako oskarżyciel posiłkowy.

Warto wspomnieć, że sprawą zajął się rzecznik praw pacjenta i sąd lekarski, który ukarał trzech lekarzy. – Powód? Liczne nieprawidłowości i uchybienia wobec Eweliny Bednarskiej, u której nie wykryto zagrożenia ciąży.

Z kolei powołany w tej sprawie biegły, profesor Krzysztof Preis, konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii, stwierdził m.in. że „(…) nie zapewniono ciężarnej dostępu do pełnych świadczeń medycznych zgodnych ze współczesną wiedzą położniczą.” Opiekę nad pacjentką uznał za „fatalną” i „anachroniczną”.

Kolejna rozprawa planowana jest na 27 czerwca.