W 2016 roku w sosnowieckim domu dziecka, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, umarł 6-miesięczny Natan. Wstępna przyczyna jego śmierci wiąże się z nagłym zapaleniem płuc. Kilkanaście godzin przed śmiercią dziecko zostało zaszczepione. Po dwóch latach prokuratora zajęła stanowisko w tej sprawie.

O sprawie Natana pisaliśmy w lipcu i grudniu 2016 roku. Przypomnijmy, chłopczyk od urodzenia przebywał wraz ze swoją nastoletnią i bratem Igorem w Ośrodku Opiekuńczo-Wychowawczym nr 3 w Sosnowcu. Dziewczyna trafiła tam po tym, jak jej mama zwróciła się do sądu z prośbą o umieszczenie jej w ośrodku. Natan urodził się jako wcześniak. W lutym źle się poczuł.

– Natan miał problemy z oddychaniem. Trafił do jednej z sosnowieckich przychodni, gdzie został zbadany przez panią doktor, która przepisała mu leki i odesłała do ośrodka. Mój wnuk był wcześniakiem z niską wagą urodzeniową, on powinien dostać od razu skierowanie do szpitala, a trafił tam dopiero następnego dnia, po interwencji mojej córki. Zresztą to nie był pierwszy tego typu przypadek. Już nieraz dziecko po wizycie u tej pani doktor było odsyłane do ośrodka, a za chwilę trafiało do szpitala – mówi babcia Natana.

W szpitalu, gdzie chłopiec przebywał około tygodnia, zdiagnozowano u niego zapalenie oskrzeli. Kilkanaście dni później, dokładnie 3 marca 2016 roku o godzinie 10, dziecko zostało zaszczepione, po uprzednim zakwalifikowaniu przez prowadzącego lekarza pediatrę. Szczepienie odbyło się na terenie ośrodka, a nie w przychodzi. Po śmierci Natana uległo to zmianie. W dniu, kiedy chłopiec został zaszczepiony, jego matka od rana przebywała poza ośrodkiem. Ze szkoły wróciła do placówki około godziny 15. Wtedy znalazła swoje martwe dziecko w pokoju.

– Natan był sam w pokoju, myślałam, że śpi. Leżał na brzuchu zawinięty w rożek. Zawsze jak rozmawiałam, to mały się budził, Tamtego dnia tak nie było i to mnie zaniepokoiło. Chciałam go podnieść, ale nie mogłam go odwinąć. Zaczęłam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał. Pociągnęłam go za nóżki i w końcu udało mi się go odwinąć. Wtedy zobaczyłam, że jest cały siny i nie oddycha – wspomina mama Natana.

Do placówki wezwano pogotowie. Reanimacja nie przyniosła jednak żadnego efektu. Półroczny chłopczyk nie żył.

Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Natana prowadzi V Samodzielny Dział do Spraw Błędów Medycznych Prokuratury Regionalnej w Katowicach. W grudniu 2016 roku prokurator referent otrzymał opinię histopatologiczną, której wnioski końcowe wiążą śmierć chłopca z nagłym, rozlanym zapaleniem płuc.

Postępowanie prokuratury trwało blisko dwa lata. W tym czasie powołano zespół biegłych (medyków sądowych wspartych praktykami – klinicystami), którzy mieli się ostatecznie wypowiedzieć w sprawie przyczyn i mechanizmu śmierci Natana i przesądzić o dalszym postępowaniu, w tym zajęć stanowisko, co do istnienia podstaw do postawienia zarzutów konkretnym osobom, z grona personelu lekarskiego.

– Śledztwo w sprawie tzw. błędu medycznego, którego skutkiem była śmierć małoletniego pacjenta Natana Morawca w dniu 3 marca 2016 r., tj. o przest. z art. 155 k.k., postanowieniem z dnia 27 lutego 2018 roku zostało umorzone. Na tej podstawie, w badanym zachowaniu lekarzy nie stwierdzono znamion czynu zabronionego. Przywołana końcowa decyzja merytoryczna nie jest prawomocna. Przysługuje od niej zażalenie, do złożenia którego umocowana jest matka zmarłego pacjenta – mówi Ireneusz Kunert z zespołu prasowego Prokuratury Regionalnej w Katowicach.

– Nieprawomocność powyższego orzeczenia rodzi ten skutek, że brak jest obecnie możliwości udzielenia bardziej pogłębionych informacji, w obszarze przyczyn i powodów, które legły u podstaw takiego stanowiska i ocen, dokonanych przez prokuratora prowadzącego tę sprawę – dodaje Ireneusz Kunert.

Z tym stanowiskiem nie zgadza się rodzina zmarłego chłopca.

– Jak to możliwe, że prokuratura nie dopatrzyła się żadnego zaniechania lekarzy w opiece nad moim wnukiem. Jak to możliwe, że z opinii histopatologicznej wynika, że Natan w chwili śmierci miał zapaleniem płuc, a został zaszczepiony? Na pewno złożymy zażalenie. Nie zgadzamy się ze stanowiskiem prokuratury. Nie zaznam spokoju, dopóki nie dowiem się, dlaczego mój wnuk, którego życie dopiero się zaczęło, musiał umrzeć. Najbardziej boli, że można było temu zapobiec. Będę walczyć o wyjaśnienie tej sprawy po to, żeby taka tragedia nie spotkała żadnego innego dziecka. Muszę poznać odpowiedź na wszystkie pytania, które nie dają mi spokoju – komentuje babcia chłopca.