Jeszcze dwa miesiące temu byli sobie obcy, dziś mieszkają razem, jak rodzina. Połączyło ich życie, niełatwe życie, naznaczone tragediami i chorobą, która sprawia, że są bezradni. W czerwcu los się do nich uśmiechnął, dostali to, czego tak bardzo pragnęli… dom.

Dawid, Grzegorz, Justyna, Natalia i Piotr – od czerwca mieszkają razem w jednej z kamienic przy ulicy Chemicznej w Sosnowcu. Wcześniej znali się tylko z korytarzy Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu. Dziś tworzą wspólnotę, rodzinę. Razem gotują, piorą, sprzątają, razem też płacą rachunki. Udało im się stworzyć własny świat, bardzo ciepły i otwarty.

Dawid z wolontariuszką Patrycją – fot. AR

Nie było to jednak proste, bo życie każdego z nich, od samego początku, jest naznaczone głęboką niepełnosprawnością intelektualną, która sprawia, że są całkiem bezradni w otaczającym ich świecie. Do tego dochodzi często niełatwa sytuacja rodzinna i utrata najbliższych. Wsparcie państwa też się skończyło wraz z końcem edukacji. Nie było dla nich miejsca w placówkach instytucjonalnych. Każda z tych osób ma rentę socjalną, która nie przekracza 1 tys. zł, a całodobowy pobyt w domu pomocy społecznej to koszt rzędu 3,5 tys. zł, do nawet 5 tys. zł.

To wszystko sprawiło, że zostali pozostawieni sami sobie, bez żadnego wsparcia, bezradni, skazani na życie na marginesie społecznym. I wtedy los się do nich uśmiechnął. Dostali dom.

W czerwcu na terenie Sosnowca powstało mieszkanie zintegrowane, prowadzone przez Instytut Twórczej Integracji, w ramach dofinansowanego przez gminę projektu „Bezpieczna Samodzielność 2016”. To już drugie takie mieszkanie w Sosnowcu. W tym założonym w 2014 roku mieszka osiem dorosłych osób, które żyją na własny rachunek, pod opieką wychowawców. Fundacja zapewnia nadzór merytoryczny, wsparcie psychologa i wolontariuszy.

– Większość z tych osób znam od małego dziecka. Tak jak Dawida, który w wieku 6 lat stracił mamę, a niedawno tatę. Kiedy zajmuje się pani dziećmi przez prawie całe ich życie, to potem nie umie ich pani zostawić. Dlatego powołaliśmy do życia fundację, wspólnie z Leszkiem Falisem i Aleksandrem Mańką. Kiedy te dzieci zostały bez opieki i wsparcia, bez miejsca, gdzie mogłyby się podziać, bez możliwości funkcjonowania, przez chwilę staliśmy bezradni. Trzeba było jednak wziąć się w garść i coś z tym zrobić. Założyliśmy dom całodobowej opieki, takie miejsce interwencyjne, ale to było tylko działanie doraźne. Dlatego postanowiliśmy stworzyć miejsce, gdzie mogliby żyć jak rodzina. I tak powstała idea mieszkań zintegrowanych – mówi Iwona Durek, wolontariusz Instytutu Twórczej Integracji.

– To forma rehabilitacji społecznej, efektywna, a jednocześnie tańsza od całościowej opieki instytucjonalnej. Takie mieszkanie wspólnotowe to koszt 700 zł, po stronie podopiecznych. Pomagają także wolontariusze i opiekunowie, którzy są dofinansowani przez miasto w ramach projektu „Bezpieczna Samodzielność 2016” – dodaje.

Póki co, na Chemicznej mieszka pięć osób, docelowo ma być osiem. Rano wychodzą do szkoły i na zajęcia terapeutyczne. Grzegorz niedługo zacznie swoją pierwszą pracę. Po południu wracają do domu, gdzie dzielą się obowiązkami, smutkami i radościami. Ich dom jest otwarty, często odwiedzają ich goście. Od godziny 16 do godziny 8 rano pomagają im wolontariusze z fundacji – Patrycja, Basia, Jola, Mateusz, Michał i Magda. Bez nich nie daliby sobie rady.

Justyna i Natalia- podopieczne Fundacji ITI- fot. AR
Justyna i Natalia- podopieczne Fundacji ITI- fot. AR

– Nie było łatwo. Na samym początku były ogromne problemy z najprostszymi czynnościami, z przystosowaniem się, ale w ciągu tych dwóch miesięcy widać ogromne postępy. Po powrocie do domu garną się do sprzątania. Mamy grafik, kto, co i kiedy robi. Grzegorz lubi sprzątać, dziewczyny gotować. Radzą sobie z drobnymi zakupami. Czasami się śmiejemy, czasami kłócimy, tak jak w każdej innej rodzinie. Najważniejsze jest, że się zaprzyjaźniliśmy ze sobą, coraz bardziej zżywamy – mówi Patrycja, wolontariuszka fundacji.

Będąc w tym mieszkaniu, nie sposób nie dostrzec, że ta piątka osób czuje się tu bezpiecznie, swobodnie, tak jak powinien się czuć każdy w swoim domu.

– Nie chciałbym wracać do mojego dawnego życia, cieszę się, że tu mieszkam. Jest fajnie – opowiada mi Piotr.

W podobnym tonie wypowiada się pozostała trójka – Grzegorz i Justyna z Natalią, które są siostrami. Dawid nie mówi, ale nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, żeby dostrzec, że i on dobrze się tu czuje. Udawać nie potrafi.

Los się do nich w końcu nieśmiało uśmiechnął. Świat, który sobie stworzyli, nie jest idealny, ale jest prawdziwy, taki jak dom, którym stało się mieszkanie w kamienicy przy ulicy Chemicznej.