W ciągu roku, zadłużenie powiatu będzińskiego wzrosło z 8,6 mln zł do 14,8 mln zł. Inwestycji w powiecie jak na lekarstwo. Skąd więc tak rekordowy wzrost zadłużenia? – Nie wiem – odpowiada starosta Arkadiusz Watoła (PiS).

W ostatnich latach wiele samorządów uległo inwestycyjnemu szaleństwu. Budowano i remontowano drogi, szkoły, oczyszczalnie ścieków, kanalizacje, stadiony i ścieżki rowerowe. Boom inwestycyjny, który choć finansowany z pieniędzy Unii Europejskiej, wymagał jednak wkładu własnego. Ten wkład to głównie kredyty, które teraz trzeba będzie spłacać.

Jednak to, że samorządy rozwijają miasta czy powiaty na kredyt i robią to z sensem, czyli nie przekraczając bezpiecznej granicy zadłużenia, nie jest niczym złym. Oczywiście jeżeli widać tego efekty, a mieszkańcom dzięki zrealizowanym inwestycjom łatwiej, bezpieczniej i wygodniej się żyje.

Niestety są jednak i takie samorządy w kraju, których zadłużenie znacznie wzrosło, a inwestycji jak na lekarstwo. Tak jest w przypadku powiatu będzińskiego, który od lat stacza się po równi pochyłej.

Brak inwestycji, które pozwoliłyby wyrwać powiat z pogłębiającego się marazmu, przekłada się na wysokie bezrobocie. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w grudniu ubiegłego roku, w powiecie bez pracy pozostawało 5,6 tys. osób, a stopa bezrobocia wynosiła 11,3 procent. Dla porównania, w tym samym okresie stopa bezrobocia w województwie wynosiła 6,6 procent.

To jedna z przyczyn tego, że powiat się wyludnia. Młodzi ludzie emigrują, bo nie widzą tutaj zbyt wielkich perspektyw na dalsze życie. I nie ma im się co dziwić. Wysokie bezrobocie, fatalne drogi i katastrofalna sytuacja w służbie zdrowia – to nie stwarza zbyt dużych szans na przyszłość.

Przy jednoczesnym braku rozwoju powiatu, wzrasta zadłużenie. W ciągu zaledwie roku, dług  zwiększył się z 8,6 mln zł (2015) do 14, 8 mln zł (2016).

– Ten dług to efekt tzw. kuli śnieżnej, czyli nadmiernego zadłużania się. Rozumiem sytuację kiedy zaciąga się kredyt lub pożyczkę po to żeby inwestować. Niestety w naszym powiecie robi się to po to, żeby pokryć bieżące wydatki. Jest to niebezpieczna sytuacja dla powiatu. Odkładanie trudnych decyzji na potem niczego nie zmieni, a już z pewnością nie poprawi – komentuje Robert Szpinda, radny powiatowy.

Najbardziej niepokojące jest jednak to, że władza powiatu, odpowiedzialna za jego sytuację finansową, przyznaje, że nie wie skąd tak wielki wzrost zadłużenia.

– Kwota zadłużenia jest rzeczywiście niesłychanie wysoka. Nie wie skąd tak duże zadłużenie. Będzie musiał zostać przeprowadzony audyt, w szczególności PZZOZ – komentuje Arkadiusz Watoła, starosta będziński.

To prawda PZZOZ jest kulą u nogi dla powiatu, przynoszącą co roku kilkumilionowe straty, które później trzeba pokryć. I nie jest to wina jedynie obecnej władzy, ale „dorobek” kilku kadencji jej poprzedników. Nie jest to także jedynie „zasługa”, byłego już dyrektora PZZOZ Jacka Kołacza, którego starosta obwinił o fatalną sytuację finansową jednostki i odwołał. Czyżby zapominał, że placówka podlega bezpośrednio jemu?

Na konto fatalnej sytuacji służby zdrowia, nie można jednak zrzucić całej winy za tak znaczący wzrost zadłużenia. Bo to efekt złego zarządzania i od tej odpowiedzialności uciec nie można. Ponieważ władza to nie tylko stanowisko, ale przede wszystkim obowiązki i wielka odpowiedzialność. O tym zapominać nie można.