Z jednej strony ludzie, którym brakuje chleba, z drugiej tony żywności, które zamiast na stołach lądują w śmieciach. Zmienia to program „Spiżarnia Caritas”. Na Juliuszu w Sosnowcu też zmieniał, ale wszystko się skończyło, bo miało być za darmo, a podobno nie było.

Program „Spiżarnia Caritas” realizowany jest od ubiegłego roku przez Caritas, a także z różnymi stowarzyszeniami i fundacjami. Na czym to polega? Sieci handlowe, głównie Biedronka, przekazują jedzenie z krótkim terminem ważności, a Caritas i jego partnerzy wydają je potrzebującym. Dzięki temu ogromne ilości żywność, m.in. mięso, nabiał, owoce i warzywa czy produkty garmażeryjne nie lądują w koszach na śmieci, tylko na stołach ludzi, którym czasami brakuje nawet chleba. Pomoc jest oczywiście całkowicie bezpłatna, a przynajmniej, takie są z założenia.

Żywność wydawana jest m.in. w postaci paczek w wyznaczonych punktach. Jeden z takich punktów mieści się na osiedlu Juliusz w Sosnowcu przy ul. Saperów, prowadzi go Stowarzyszenie Region. Prawie codziennie do punktu trafiała żywność z Biedronek, którą następie przekazywano potrzebującym, czyli około 126 rodzinom. No właśnie trafiała, ale już nie trafia. Po ponad miesiącu Caritas Diecezji Sosnowieckiej zakończył współpracę ze Stowarzyszeniem. Powód?

– Głównym założeniem programu jest to, że żywność, którą przekazują nam sieci handlowe, trafia do potrzebujących bezpłatnie. Niestety, zostaliśmy poinformowani, że w punkcie na osiedlu Juliusz prowadzonym przez Stowarzyszenie Region dochodzi do nieprawidłowości. Dotarła do nas informacja, że za żywność pobierana jest opłata, a towar jest rozdysponowany według tego, ile kto dał pieniędzy. Kiedy tylko się o tym dowiedzieliśmy, zakończyliśmy współpracę z osobami, które prowadziły punkt – mówi ks. Tomasz Folga, dyrektor Caritas Diecezji Sosnowieckiej.

Jak się jednak okazuje, osoby ze stowarzyszenia żadnej winy w sposobie prowadzenia przez nich punktu wydawania żywności nie widzą, co więcej mają żal do Caritasu.

Punkt gdzie wydawana była żywność w ramach programu Spiżarnia Caritas -fot. archiwum prywatne
Punkt gdzie wydawana była żywność w ramach programu Spiżarnia Caritas -fot. archiwum prywatne

– Nie jest to prawda, że towar był rozdysponowywany według tego, ile kto dał pieniędzy. Mieszkańcy przekazywali nam symboliczne i dobrowolne datki. Utrzymanie takiego punktu kosztuje, trzeba zapłacić czynsz, prąd. Musieliśmy kupić chłodnię. Doskonale znam potrzeby tej dzielnicy i wiem, jak bardzo taka forma pomocy była tutaj potrzebna. Tu mieszkają biedni ludzie, dlatego ogromnie żałuję, że Caritas zerwała z nami współpracę – komentuje pani Izabela ze Stowarzyszenia Region.

Mieszkańcy przyznają, że w zamian za darmową żywność przekazywali osobom prowadzącym punkt „symboliczne datki”. Ile wynosiły?

– Różnie, czasami zostawiałam 5 zł, a czasami 10 zł. Wychodziłam za to z pełną siatką jedzenia. To była dla mojej rodziny ogromna pomoc, jestem załamana, że się skończyła – mówi jedna z mieszkanek Juliusza (dane personalne do wiadomości redakcji).

Rozgoryczeni mieszkańcy napisali petycję w tej sprawie do Caritasu. „Informujemy, że datki były dobrowolne, nie zostaliśmy przymuszeni do ich wpłat, środki te są potrzebne na utrzymanie punktu, prąd, chłodnie, paliwo i czynsz, który wynosi kilkaset złotych.
Od momentu otwarcia punku do programu przystąpiło ponad 100 rodzin. Sytuacja finansowa mieszkańców osiedla w ostatnim czasie uległa pogorszeniu. Osiedle zostało zmodernizowane, a czynsze poszły w górę. Punkt umożliwia nam godną egzystencję i prosimy o jego przywrócenie. Do naszego punktu przyjeżdżali także ludzie z Klimontowa i okolic” – apelują w petycji mieszkańcy Juliusza.

Z tego, co udało się nam dowiedzieć, petycja na niewiele się zdała, ponieważ Caritas nie zamierza kontynuować współpracy ze stowarzyszeniem, a „Spiżarnia Caritas” na Juliusz już raczej nie wróci.

– W planach mamy otworzenie spiżarni w centrum Sosnowca, a także na Porąbce. Obecnie czekamy na rozstrzygnięcie konkursu. Mamy nadzieję, że wszystko się uda i będziemy mogli pomóc osobom, które tej pomocy najbardziej potrzebują, czyli przede wszystkim osobom starszym, które często żyją jedynie z bardzo skromnych emerytur i nie mają znikąd innej pomocy. Dodam także, że umowa o współpracy ze Stowarzyszeniem Region, która prowadzi punkt na Juliuszu, była jedynie przejściowa, do czasu otwarcie spiżarni w centrum. Niestety skończyła się bardzo szybko, nie z naszej winy – podsumowuje ks. Tomasz Folga.