Odkrył trzy domy modlitwy, w dużej mierze dzięki niemu świat dowiedział się o dramatycznej historii Rutki Laskier, nazywanej polską Anną Frank. Stworzył miejsce unikatowe, gdzie zaraz po przekroczeniu drzwi, nad którymi wisi napis w języku jidysz, czeka inny świat. Świat przedwojennego Będzina. Adam Szydłowski, regionalista, społecznik, pasjonat kultury żydowskiej.

Anna Rykulska: Jak to się stało, że zainteresowałeś się tematyką żydowską? Skąd u Ciebie taka, nieczęsto spotykana, fascynacja?

Adam Szydłowski: To pytanie często powraca. Tak naprawdę zaczęło się w rodzinnym domu. Temat Żydów niezliczoną ilość razy przewijał się w rozmowach z moją babcią, która mieszkała na Środuli. W czasie wojny, kiedy Niemcy zorganizowali tam getto, musiała opuścić swój rodzinny dom. Wróciła do niego dopiero po likwidacji „wyspy śmierci”, jak nazywali to miejsce przesiedleni tam ludzie. Żydzi przed 1939 rokiem stanowili znaczą część mieszkańców Zagłębia, więc naturalnym było, że babcia miała wśród tej społeczności wiele koleżanek, kolegów, przyjaciół, których po wojnie często wspominała.

Na poważnie jednak tematem tym zająłem się pod koniec lat 90. W tamtym czasie zainteresowałem się starym cmentarzem na Podzamczu w Będzinie. Próbowałem powołać komitet społeczny do jego ratowania, ale z perspektywy czasu był to nieporadny krok, który skończył się niepowodzeniem. Udało się natomiast nawiązać wiele nowych kontaktów, które później okazały się bardzo cenne.

Przełomem był na pewno rok 2002, kiedy to wspólnie z Mirkiem Starzyńskim zorganizowaliśmy pierwsze Dni Kultury Żydowskiej w Będzinie. O podjętej próbie przypomnienia historii dawnych mieszkańców miasta poinformowaliśmy Światowy Związek Żydów w Tel Awiwie. To był milowy krok. Z czasem nabywałem coraz więcej doświadczenia, wiedzy, kontaktów, i tak wpadłem w wir historii Żydów z Będzina.

Kilkanaście lat temu podjąłeś próbę przypomnienia historii będzińskiej społeczności żydowskiej, która była trochę zapomniana. Co było dla Ciebie największym wyzwaniem?

Akceptacja. Najtrudniej było na samym początku, kiedy wiele osób nie odbierało mojego zainteresowania tym tematem pozytywnie. Spotykałem się z hejtem, wylewano na mnie wiadra pomyj. Postanowiłem jednak to przetrwać, przeczekać po to, żeby doprowadzić do sytuacji, z którą spotykam się dziś, czyli – nie żeby mnie kochano, ale żeby zaakceptowano to, co robię. Udało się.

Spotykasz się w Będzinie z antysemityzmem?

O antysemityzmie możemy mówić w sytuacji, kiedy jest jego źródło. Tutaj nie ma antysemityzmu, bo nie ma Żydów. Przed wojną Będzin był nazywany Jerozolimą Zagłębia, w mieście żyło około 30 tysięcy ludzi tej nacji, dziś ta społeczność liczyć może około 30 osób. Bardziej niż z antysemityzmem spotykałem się z niechęcią – ale to taka ogólna tendencja. Inność często budzi niechęć, dystans.

Sam spotkałem się z uszczypliwymi komentarzami odnoszącymi się do tego, co robię, zaczynając od „ty Żydzie”, na „rabinie” kończąc. Dziś też czasami to słyszę, ale już z uśmiechem. Nawet jak ktoś pyta o sprawy żydowskie, to słyszy – „idź do Adama”. To już ma charakter bardzo miły, taki z przymrużeniem oka.

Odwróćmy sytuację. Kiedy odwiedzasz swoich przyjaciół w Izraelu, spotykasz się z antypolonizmem?

Pamiętam rozmowę z jedną ze starszych pań, która przeżyła holocaust. Zapytała mnie, czy to prawda, że w Polsce wyburzane są kamienice, ale tylko te, których właścicielami są Żydzi. Ta i podobne sytuacje, z którymi się tam spotkałem, uświadomiły mi, że wśród części tej społeczności krąży złe wyobrażenie o Polsce. Myślę, że to także spora zasługa stereotypów, które wciąż jeszcze funkcjonują, a które tak naprawdę rzadko kiedy bywają prawdziwe.

Dlatego też ważne jest poznanie kogoś, zanim się go oceni. Ważne jest wzajemne zrozumienie, gdyż tylko wtedy ludzie będą w stanie formułować prawdziwe opinie na temat innych, szczególnie na temat innych grup narodowościowych. Działania, które podejmuję, są próbą odwrócenia tego złego wyobrażenia o Polsce, Zagłębiakach i będzinianach wśród moich żydowskich znajomych. Z perspektywy czasu myślę, że udaną.

Jak Będzin jest postrzegany przez potomków jego dawnych mieszkańców?

Żydzi, którzy tutaj przyjeżdżają, zauważają, że miasto się zmienia na plus. Ci ludzie mają ogromną chęć poznania swoich korzeni. Przyjazd do miasta, w którym mieszkali ich przodkowie, jest dla nich bardzo ważny. Jeżeli w trakcie takiej wizyty mogą jeszcze wejść do kamienicy, w której mieszkali np. ich dziadkowie czy pradziadkowie, to powoduje u nich ogromne wzruszenie.

Co według Ciebie stanowi największą trudność, problem w budowaniu relacji polsko-żydowskich?

W mojej ocenie największy problem to nieuregulowane sprawy własnościowe dotyczące nieruchomości. Uważam, że powstał ogromy mur między ludźmi, którzy chcą odzyskać swoją własność, zabraną im bezprawnie i ludźmi, którzy tę własność okupują, mieszkają w niej, a zdarza się, że czerpią z niej korzyści. Strach przed jej utratą powoduje agresję. Powinno się raz na zawsze rozwiązać problem zwrotu majątku żydowskiego. Cała reszta to mity.

W swoich zbiorach masz wiele niezwykle cennych pamiątek po byłych mieszkańcach Będzina, m.in. Torę ze spalonej synagogi. Jak udaje Ci się dotrzeć do tych niezwykłych rzeczy? Do ludzi, którzy te przedmioty mają?

Dzisiaj to już jest tak, że ludzie często się sami do mnie zgłaszają (śmiech). Kwestia ceny. Na początku było trochę trudniej. Od zawsze jednak miałem zamiłowanie do staroci. Lubię pytać, szperać – źródłami są wszelkiego rodzaju targi, strony internetowe, portale. Część rzeczy podarowały mi rodziny, których przodkowie mieszkali tutaj, w Będzinie. Każda z tych pamiątek, którą udało mi się zdobyć, jest dla mnie bardzo cenna, ponieważ po tak wielkiej społeczności żydowskiej w Będzinie nie zachowało się praktycznie nic.

W dużej mierze dzięki Tobie świat usłyszał o Rutce Laskier, czyli polskiej Annie Frank. Planowałeś założyć fundację imienia tej niezwykłej nastolatki. Na jakim to jest etapie?

Fundacja jest już zarejestrowana. Jesteśmy teraz na etapie zaproszeń do współpracy w zakresie budowy Muzeum Żydów Zagłębia. W czasie mojej ostatniej wizyty w Izraelu rozpoczęliśmy także współpracę z harcerzami z Izraela, w ciągu najbliższych miesięcy będziemy chcieli zaprosić ich do Będzina.

Naszym celem jest także przywracanie pamięci o cmentarzu na Podzamczu. Niestety dużym problemem jest to, że podczas rewitalizacji Wzgórza Zamkowego nie ujęto w niej kirkutu. To jest miejsce pochówku, jedyny z czterech cmentarzy żydowskich, jaki się zachował na terenie naszego miasta. Nie można dopuścić do jego dalszej dewastacji.

Oczywiście jako fundacja, wspierana przez Cafe Jerozolima, przygotowujemy się do organizowania kolejnych Dni Kultury Żydowskiej.

Twój największy sukces?

Wydawniczy – to zdecydowanie Rutka Laskier. Materialny – Cafe Jerozolima, która jest żywym pomnikiem. Udało mi się stworzyć miejsce, w którym spotykają się różni ludzie, starsi, młodsi, Żydzi, Polacy. To miejsce stało się taką namiastką Jerozolimy, czyli miasta kontrastów, kolebki wielu kultur i religii.

W wymiarze społecznym i edukacyjnym to rekonstrukcje historyczne „ Pierwsze dni wojny” i „ Ostatnie Dni Getta 1943” w latach 2009 i 2010. Udało mi się także odkryć trzy domy modlitwy. Największy zachwyt wzbudził we mnie Dom Modlitwy Mizrachi.

Sukcesem jest także uhonorowanie mnie przez władze Będzina za całokształt osiągnięć w dziedzinie upowszechniania i ochrony kultury. Nagroda ta motywuje do dalszego działania.

Najważniejsze jest dla mnie jednak to, że miałem tak wiele okazji poznać i porozmawiać z ludźmi, którzy pamiętają czasy przedwojennego Będzina, holocaustu, tych naocznych świadków jakże dramatycznej historii. Bez tej dawnej społeczności, bez akceptacji i otwartości Gminy Żydowskiej Będzina, nie byłoby Adama Szydłowskiego, nie byłoby Mizrachi, Cukermana i wielu innych odkryć.

Plany na przyszłość?

Stworzenie Muzeum Żydów Zagłębia. Obecnie jestem na etapie gromadzenia przedmiotów i zbierania funduszy przez Fundację Rutki Laskier. Uważam, że historia Żydów Będzina zasługuje na stałą wystawę. Chciałbym także, w oparciu o wspomnienia pani Stanisławy Sapińskiej, odtworzyć dom rodziny Laskierów. W planach mam także wydanie książki o tym, co się działo po publikacji pamiętnika Rutki Laskier. No i oczywiście organizacja XIII Dni Kultury Żydowskiej już we wrześniu.